Nieustannie
nie potrzebuję powodu
poskramiam czas
kilkoma ruchami pędzla
życie świeci jak neon
zachęca kup mnie
na ekranie smartfona
wyświetlam przeznaczenie
gotowe dania w 3 D z GMO
ze skróconą datą ważności
czuję na okrągło
dawno zmierzyłem się z oczywistością
światło jest małym ptakiem
szukającym cienia
w zielonych oczach
śnię o ciszy zbyt wysoko
aby szukać mgieł
zatopionych w jeziorach chmur
już wiesz pozamykałem okna
mrużą oczy od światła
słowa w niewoli wiosny
między dłońmi strumienie
uczucia jak piasek skręcone z wiatru
gnają przed sobą skrawki nieba
parę ciepłych myśli jak anemony
z buzią umazaną słońcem
Oczy dziecka
Oczy dziecka
W oczach dziecka, nie widać, zbyt wielu ludzi.
Na próżno się trudzić!
Ale śpiące widać misie na polance w maju.
Sza! Nie wolno ich budzić!
W oczach dziecka nie widać bezdusznej zazdrości.
Nie zagrzeje w nich miejsca.
Bo tych których widzą można kochać najprościej.
Dla wszystkich starczy serca.
W oczach dziecka nie widać dorosłego świata.
Bo jeszcze nie urósł.
Za to, sto tłustych biedronek siedzi na pąku kwiata.
Oby je tylko uniósł!
W oczach dziecka widać mądrość, i niech tak zostanie.
Trzeba ją zachować.
Jedno co warto to oddać, złą dorosłość za nie
Nie warto żałować.
Poruszone niebo
zastąpiłem ciebie spokojem lasu
jak zając nasłuchuję czas spływa rzeką
dorastam do wysokości chabrów
skrzydeł aniołów co jak motyle
pogodziły dzień z nocą
latając na wysokości oczu
graniczę z cudem ale żyję
cóż może los gdy uwierzę
tym łatwiej gdy mam władzę nad ciszą
palcami które jak korzenie wrastają w światło
Teraz i potem
składam zaraz prostuję
jak zapisana kartka papieru z błędami
śladami po palcach i słońcu
o sobie można skłamać
lub wypracować kompromis
przetaczając światło poranka
wodę ze strumienia porośniętego miętą
trafię z każdej strony
jak wiatr co zaprzedał duszę niebu
rozwieszone między drzewami
bez znaczenia i domu
słowa schną po deszczu
Jak znajdziesz czas
Jak znajdziesz wolną chwilę w pociągu życia
Spoglądając przez szybę przemijającego czasu
Wysiądź na najbliższej stacji
I po prostu zadzwoń do mej duszy
Czy to będzie dziś, jutro czy za lat kilkanaście
Może będę spoczywał już na starym fotelu lub w trumnie
Po prostu przybądź i pogadajmy
O tym jak to było kiedyś wspaniale
Mijamy się w przeciągu myśli
Zabiegani z zakupami trosk i radości
Jeśli dziś nie zdążysz na czas
Poczekam, gdzieś tak do osiemdziesiątki
Nieważne, czy jesteśmy po dwóch stronach mostu, morza
Czy dzieli nas przestrzeń po między niebem a ziemią
Zegar kiedyś może wybije tą godzinę
A karty kalendarza odetchną atramentem godziny i miejsca
Pewnego dnia, o pewnej godzinie…
Może zdarzy się…
Że dwa rozpędzone pociągi życia
Zatrzymają się na tej samej stacji
Nie miniemy się z walizkami jak zwykli podróżni
Tylko przystaniemy na chwilę
Przynajmniej na chwilę
…w poczekalni życia
…nieba, czyśca lub piekła
bez słowa
Już ulice zalane wschodem.
U zbiegu ust fontanna z kamiennym popiersiem,
Afrodyta nieprzespanych nocy.
Wyglądają kwiaty nie spoczną,
przez piasek pełzną jak wąż ze złota,
owinie się ziemią, cień zostawi za sobą.
To zabobon przywołam zaklęcia ze słońca,
mgłę dosiądę w skoku odlanym ze spiżu.
Cóż gonić, sama droga jak sens bramą stoi.
Bez pytań przyglądam się niebu przez szkło
z rozbitej butelki.
Trwanie
Trwanie
Dokąd podążasz, bezsilny i ufny, człowieku?
Z gałązką oliwną w jednej ręce, i kamieniem
w drugiej.
Chlubiąc się cieniami, po przeżytym, wieku.
Na drodze bez celu, z odwiecznym tęsknieniem,
jak długiej?
Mgłą poi spragnionych, bóg, głodnych miraży,
ręką co wraz z batem, do marszu przymusza,
za czymże?
Stracisz przeistnienie swoje,wśród ołtarzy,
jedność choć ją ciągle coś nęka i skrusza,
nie wymrze.
Gdzie śpi nostalgia
Gdzie śpi nostalgia
Jeszcze czują czerwce, ciepło letniej ziemi,
choć już grzywaczami znaczone żółtemi,
fale łąk się płożą w nieskończone niwy,
za żurawim goniąc odlotem krzykliwym.
Mgły zaciężne wiszą, nad rżyskiem wyciętym
w pień, choć pik sztorce, jeszcze grożą niebom,
za łan w chleby przez ludzi zaklętym,
za grosik rzucony ku rajskim potrzebom.
Słońca w noc przyniosły, żary wiejskim piecom,
co cieniami baśnie, malują po ścianach,
bając dziwy wszelkie zasłuchanym dzieciom,
i świerszczom grającym w stepowych burzanach.
Pogasłe dziedziny, spłynęły w nieznane,
tworząc jutra dziwne w malowane dźwięki,
z wieczora kreślone,przez sny okiełznane,
tworzy się każdemu, jego świat maleńki.
poza domem
przez ten czas zaszły zmiany
pokój poszerzył horyzonty
światło lampy znalazło miejsce
w kącie gdzie wcześniej stała noc
mrużąc oczy od blasku gwiazd
przez stół podaję rękę
zaspany świt odkrywa karty
na palcach zliczam chwile
przepychają się w drzwiach
szybach z przezroczystego czasu
kot rozdrapał wieczór
z podkulonym ogonem śni o życiu
jak szklanka mleka rozlana po niebie
w kalendarzu zapisałem pogodę
na dywanie ożyły anemony
część światła która po chorobie
biegnie bez tchu przez pola
ożywione nadzieją
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- …
- następna ›
- ostatnia »