migdały
migdały
(z cyklu „na słodko” – X
wysoko sięgam, by zerwać dla siebie
trzask i upadek, złamane marzenie
tak bardzo chciałem, lecz szanse są marne
bo wcześniej inne wyjadłem bakalie
nic nie upiekę, bez keksa niedziela
stygnie piekarnik, razem z nim nadzieja
słodkie na drzewie dla innych zostały
a dla mnie tylko niebieskie migdały
Exilium
Nigdy już nie przekroczysz bram mojej twierdzy
W jesienny wieczór bezpowrotnie zatrzaśniętych
Mosty zwodzone zostały podniesione
Krańce ich bezdenną przepaścią oddzielone
Spoglądasz na szczyt wieży mgłami obleczony
Od stóp Twych urwiskiem i murami oddzielony
Wiesz, że tam jestem stalową zimną zbroją okryty
Niedawno tak bliski, teraz w niezdobytej twierdzy skryty...
Piątka
Kolubryny mgły gęstej
Przetaczają się przez urwiska bezkresne
Szum słychać z bliska , z daleka
Czy mgła płynie, czy pod nią rzeka
Mgła dwie postacie otacza
Szybują na skrzydłach ptaka
Wznoszą się w górę szaleni
Potęgą miłości niesieni
Rozsunęła się biała kurtyna
Przed nimi cudowna dolina
Staw jeden ją rozpoczyna
Piątym się kończy dolina
Stoją na szycie wzruszeni
Do głębi swych serc poruszeni
Jeszcze tu kiedyś powrócą
Radosną piosenkę zanucą
...
Została za nimi dolina
Dolina wspomnień lawina
Razem już tutaj nie wrócą
Marzenia wspólne porzucą...
Kochanka
Czarnobiały świat, zaśnieżony szlak,
W uszach wiatru szum, w płucach brak już tchu
Nie poddaję się, nie pokona mnie
Ten tatrzański szlak, byłem tu nie raz.
Nagle głuchy grzmot przerwał wiatru głos
Niczym wściekła rzeka nadpływa z daleka
Bierze mnie w ramiona kochanka szalona
Kochanka zazdrosna, muszę już z nią zostać
Pod okryciem lodu, zbawiennego chłodu
Na dnie tego stawu zaśniemy od razu
Na wieki złączeni, losem połączeni
Ja i Ona... lawina szalona
Ból Samotności
Samotność ciszą otoczona
Ubrana w koronki i tiul,
Na głowie cierniowa korona
Sprawia nam fizyczny ból.
Życie upływa jak woda
Ze źródła wciąż jej ubywa,
Przemija nasza uroda
Serce smutek ukrywa.
Dzień podobny do dnia
Nic się zdarzyć nie może,
W oku samotna łza
Nikt już mi nie pomoże.
Został mi ciepły koc
Herbata pita samotnie,
Kiedy zapadnie noc
Księżyc zajrzy przez okno.
On mi druhem zawsze
Wypełnia światłem pokój,
Czeka aż cicho zasnę
By błogi osiągnąć spokój.
Nie wolno nam...
Nie wolno nam kochać
siebie
tak nie wypada
ty jeszcze przed
ja w trakcie
nie patrz tak
proszę
to mnie obezwładnia
zapominam o tu i teraz
nie wolno nam...
choć usta wilgotne
wskrzeszają pożądanie
nie wolno...
zapomnijmy
o tym co się nie stanie
Cmentarzysko (z cyklu "Ostrów")
Głodne ptaki kołują, chcą zostać na dłużej.
Milczy rzeka na dole, jeszcze o tym nie wie,
topi liście pożółkłe w niemrawej miksturze.
Pogubiły je drzewa stojące nad brzegiem.
Las nie czeka na gości, sami przyjdą w nocy,
pochowani do zmroku w swoich ciemnych dziurach.
Chore sosny zatrute zapachem wilgoci,
śliską pleśnią i chłodem wkrótce się znieczulą.
Pełzający nad ziemią jesienny narkotyk,
odział mglisty krajobraz w nierealne barwy,
tworzy dziwne miraże, jak sen o północy,
pośród pni i gałęzi budzi duchy zmarłych.
Szare zmierzchy i świty, wszystkie dni są szare.
Czas omija to miejsce, a słońce nie dotrze.
Poderwało się ptactwo, szybko frunąc dalej,
nie powróci nad rzekę i garbatą sosnę.
Tu zła ziemia i woda, trawa i kamienie.
Żaden człowiek nie przyjdzie, mchem zarosły drogi.
Tylko mgła się unosi tysiącletnich legend,
jak pył z wnętrza popielnic ciałopalnych mogił.
Białe skrzydła
Białe skrzydła
Gdybyś ubrała białe skrzydła
wiedzieliby wszyscy
bez tłumaczenia
że jesteś prosto z nieba
i uśmiechali się uprzejmie
i spoglądali z czułością
wierzyli z nadzieją
kłanialiby się w pas
zapraszali w progi
gościli czym chata bogata
nie musiałabyś nic robić
tylko być i się uśmiechać
bo przecież jesteś z nieba
A Ty skrzydła schowałaś w szafie
i co dzień z mozolnym trudem
pracujesz
tam gdzie potrzebują Ciebie ludzie
i podajesz pomocną dłoń
ścierasz pot z czoła
ocierasz łzy
A oni nie wiedzą
że to Ty
jesteś z nieba
Rytm czasu.
Praca serca - jak tykanie zegara,
Rytmicznie odmierza czas -
Marzeniom fantazjować pozwala
Codzienności nadaje sens.
Zimne jak lód,złamane,
Wprowadza niepokój obawę...
Poszukując miejsce łaskawe,
Gdzie gości miłość i spokój.
Rytm zaburzony przeraża,
Stres pobudza wyobraźnię -
Oto kres drogi się zbliża,
Przeszłość się widzi wyraźniej.
Zmęczone, zranione wciąż bije -
Może człowiek się opamięta:
Dzięki niemu wciąż żyje,
Nadchodzi pora by zwolnić tempo.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- …
- następna ›
- ostatnia »