Kiedyś odpłynę na drugi brzeg

Autor wiersza: 
Ametyst

Zegar tika czas mój znika nie zaglądam
jeszcze do pamiętnika
nie dręcz mnie wiem że mój dzień
jest dobry na śmierć i wybije
dzień szalony i ułoży koniec drogi

lecz nie tak szybko mój drogi
dobiegłam do połowy

a ty widziałeś już moje oczy
zmrożone wpatrzone w jeden punkt
klękam
proszę by rysy życia pozostały
na mej twarzy pamiętały lata

by żyć każdą chwilą zmartwienie
znosić i z uśmiechem kroczyć

skupiona łzami z deszczem
wzdycham
zakrywam twarz przerażona
chcę się obudzić

by biec
by żyć
by sączyć czas

Wino i piołun ( z cyklu "Ostrów:)

Autor wiersza: 
Misza

Pachniała ciemną nocą nieruchoma woda
i owoce piołunu roztarte na dłoni.
Zielony ślad na palcach został jeszcze po nich,
w uszach cicho dźwięczała gitary melodia.

Ognisko się dopala, grzeje cierpkie wino
z ciemnych wiśni sprzed roku i dzikiego głogu.
Pytam w myślach, jakiego by użyć sposobu,
żeby chwile zawrócić nim na zawsze zginą.

Nie odpowie sitowie nad piaszczystym brzegiem,
milczy wyspa zaklęta - czarna księga wiedźmy.
Gdzie klucz do tajemnicy, chociaż szukam, nie wiem,

patrząc, jak dzień wyrasta jasny i słoneczny.
Posłuchajmy więc razem pod samotnym drzewem,
szumiących w liściach legend. Zostańmy. Nie jedźmy.


Już nigdy nie zatonę

Autor wiersza: 
Ametyst

Nie kieruj serca w zarośla
gdzie każda gałązka rani i kaleczy
w ciszy leżysz oddechu ci brak
jak światło co ukradkiem daje ci znak
nadziei
zagląda ci w oczy i nisko się kłania

słowa słyszysz śpiewają o tym ptaki
wiem że strach boli

jak łania biegnij przed siebie
nie oglądaj starych ran
rozwieś pranie w słoneczny dzień

brudy wodą zmyj

ponieś nowe serce w rytm walca
zwyczajnie
śliczna w swej magii
jak czerwony mak

Złe miejsce (z cyklu "Ostrów")

Autor wiersza: 
Misza

Na piaszczystych tarasach rozłożystych dolin
rozgościły się lasy i tonsury jezior,
przytulisko dla baśni i płochliwych zwierząt,
którym bóg dzikich stworzeń tutaj żyć pozwolił.

Słońce chowa się za wsią i tonie powoli
za dachami gospodarstw. Stamtąd idzie mocny
fetor obór i zapach pieczonych kartofli,
otulony oddechem zaoranej roli.

Daleko tu od ludzi i zmierzch się wyroił.
Polna droga jest kręta, znakami usiana,
szerokich, krowich racic albo bożka Pana,
co nocami wychodzi ze swojej ostoi.

Pies przebiegł wiejską drogą, popędził do swoich.
Nagle chłód zimną falą na pastwiska dotarł,
ożywił tajemnicę w zwyczajnych przedmiotach,
której lud zasiedziały od wieków się boi.

Tak ciemno. Las szeregi falangi potroił,
zapełnił się głosami opuszczony cmentarz.
Może to mówią liście, a może przeklęta
dusza gada do siebie pośród pni topoli.

Zawróciłeś coś nucąc, lecz głosem nieswoim.
Patrząc prosto przed siebie wciąż przyspieszasz kroku
bo za tobą już popełzł nieznośny niepokój,
który odtąd, za twymi plecami wciąż stoi.

PIES

Autor wiersza: 
małgosia dobrowolska

pies szczeka choć
dookoła pustka i cisza -
tu chyba zaczyna się
miłość

" niech lecą kamienie,
niech zawloką do schroniska,
szczekać nie przestanę!
wierny pasji - do końca! - zostanę"

masz wiarę? czy jej pozbawiony
wolisz być aktorem?

Wigilia uczuć

Autor wiersza: 
piotr-ka

Z cichym drzwi skrzypnięciem, pojawił się w mroku

Wszechobecny zawsze, pierwszy gość, Niepokój.

Najpierw usiadł w kącie, chytry sprzeniewierca

By już za chwileczkę, siedzieć blisko serca.

Ból przeszył ostrością, swe wtargnięcie nagłe

Dumnie obnażywszy oblicze pobladłe

Jako sztylet ostrym zatoczył spojrzeniem

I ostał się wiecznie krwawiącym zranieniem

Bezgraniczna Pustka skądś nagle się wzięła

Postała przy oknie, na sufit się wspieła

Okrążała pokój wolno krok za krokiem

Podążając w miejsca gdzie rzuciłem okiem.

Smutek cicho pieśnią, objawił się rzewną

Duszę otuliwszy płaczu szatą zwiewną

Ściskał w chłodnych dłoniach serca zamrożone

Nie słysząc wołania o litość wznoszone

Muzyką ze skrzypiec snując tęskne łkanie

Pojawiło znikąd się, Rozczarowanie

Obiecało deszcze szczerozłotych zdarzeń

By zamknąć za chwilę wszystko w sferze marzeń

Gwar w pokoju wielki, od uczuć ciasnota

Na to wszystko weszła, olbrzymia Tęsknota

Wszystkie wolne myśli zamykając w sobie

Uwalniając te tylko, co tęsknią po Tobie.

W pewnej chwili nagle, zda się że coś słyszę

Nie, ja tylko słyszę dokuczliwą ciszę

Chciała wejść po cichu, jak to zawsze ona

Lecz się nie udało, jest zauważona

W końcu stołu siadło zgarbione Zmartwienie

Żałowania godne, nieboskie stworzenie

Aby tego złego było jeszcze mało

To się bez powodu, gorzko rozpłakało

Z pokorą przyjąłem moich wszystkich gości

Malujących we mnie obraz, Samotności

Rok za rokiem mija, święta za świętami

A moje wigilie kończą się, wierszami

Zgasło ciepłe światło, wyszedł tłumek gwarny

Przestał mieszać w tyglu, chemik życia marny

Ostatni gość przyniósł, zapomnienia tren

Jak co wieczór przyszedł, litościwy Sen.

Nie cieszą święta samotnych ...

Autor wiersza: 
Złota Aniela

Nie cieszą święta samotnych

Liczę cukierki na choince
Święta nie takie słodkie
gdy niebo słone od twoich łez
Przysłoniła chmura pierwszą gwiazdkę
i myśli i radość
Kolędę szlochasz
bez zrozumienia
wzrokiem zatrzymanym w pół drogi
nie sięgasz oczu moich
nie odpowiadasz na słowa pocieszenia
jakbym mówiła nieludzkim głosem
Oto przyszedł Bóg …
Nienawidzisz bo srogi
Żyć ciężko gdy rzuca kolejne kłody
i odbiera bliskich
cóż z tego że poszli
drogą do nieba

Nie cieszą święta
samotnych

Ale dlaczego nie cieszą Ciebie
masz mnie
ja wciąż mówię ludzkim głosem

Żal w drodze

Autor wiersza: 
Ametyst


U góry na dole
nie rozwiązane łamigłówki
zagadki pytania brak odpowiedzi

ty patrzysz z góry skrzydła rozkładasz
i śmiało spowiedzi wysłuchujesz

kto plan układa
słowa w całość zebrane całe życie pokazane

czy ja proszę o nie
niby sama prowadzę swój kres
ile bym dała by odnaleźć siebie

czuć raj jak pierwsze przebiśniegi
więc wyciągam ręce leżąc na kamiennej drodze

czerwone usta
z przerażenia pytam co znaczę
chwilą złamałeś mnie
kropla po kropli łączy łzy

cichutko pakuje walizkę

wspominam jak to by był ten jeden dzień
szłam do zamku nadziei
nie zamykając bram

co ja mam?

Autor wiersza: 
poczytam

co ja mam ?

 

miłosne  zawody i zawody wygrane

przegrane zbyt łatwo, bułka z masłem co ranek

góry pod stopami w wydzierganych skarpetach

mam uważać na siebie, wiersze czule szeptać

 

w nich wrażliwość, piękno i słowa, które mrowią

jest talent, szczęścia zero do plus nieskończoność

przełożoną wizytę mam u okulisty

do muzeum bilet, tam się chowam w dzień dżdżysty

 

dziurawy parasol ściskają zimne dłonie

są lęki, że znikniesz i wiara w szyby koniec

mam niekoniczynę od ciebie czterolistną

słoneczniki z kalką na tapecie kwitną

 

mam smutek, który lubisz, marzenia przy świecy

(zawsze jesteś śliczna); nikt nie mówi, nie świeci

chłonę tlen, złudzenia... rzeczywiście nic nie mam

tylko jak na słońcu, na życiu czarne plamy

 

czas odmierzam oddechem

Autor wiersza: 
Złota Aniela

czas odmierzam oddechem

po omacku
prowadzą mnie szorstkie ściany
domysły zgadują położenie
czemu pogasły wszystkie światła w tunelu
ta droga nie ma końca
a może zegar stanął  
już nie wiem
czy mój cel jeszcze istnieje

oddycham coraz płytszym oddechem
serce bije  coraz ciszej
nie nie nie umieram
zmysły mylą
żyję jakby nie swoim życiem
szczęście przez palce przeciekło

3 grudnia 2011