Beznadziejna strefa
Beznadziejna strefa
Codzienność z kropką nad „i”
Bez zwątpień
Bez zaskoczeń
W dobrze znanym miejscu
Bezpiecznie
Bez emocji
Po tych samych śladach
Bez upadku
Bez pomocy
Z oswojonym ja
Bez słów
Bezmyślnie
Bez przymusu
Bezwolnie
Tkwiąc w tym samym punkcie
Beznadziejna strefa
Komfortu.
Dzień za dniem
Dzień za dniem
Zmęczony dniem za dniem,
W oddali widzę coraz bardziej rozmyte kształty,
Czekam na dożycie.
Przerywa marazm
Obca deszczowa Pani,
Jak chłopiec podrywam się, przysiadam,
Zawstydzam …
Śliczna.
Kto jej nie kocha?
Obudź mnie
I spraw,
By świat mnie jeszcze zaskoczył
Dzień za dniem,
Dzień za dniem,
Dzień za dniem,
Dzień za dniem ...
Wajdelota
Waidleimai. Przechodzisz kładką na rzeką Śliną
Czytasz w lustrze wody. Ludzkich sercach i umysłach
Szary płaszcz, twarz pod kapturem. Skupienie myśli
Droga życia. Kierunki. Zapytania bez odpowiedzi
Nawet dla Ciebie, znającego nas od zawsze
Witany od progu w chatach Jamiołk-Piotrowiąt
Gość w dom, Bóg w dom. Miska gorącej strawy
Ogrzej się w ogniu naszym i przodków naszych
Trzaskają płomienie. Blask oczu. W ustach słowa
Bajanie. O naszych przodkach bajanie
Słuchamy w milczeniu kiwając głowami
To ktoś z nas wiedział, tego nie wiedział
Księgą wiedzy jesteś tutejszej okolicy
Twe opowieści w podzięce za gościnę
Powstajesz. Znak krzyża na drogę
Idź. Podążaj w spokoju
Chwaląc imię nasze i ziemi
Dożycie
nikt nie napisał racjonalnie o ciszy
gdybym zniknął nadjedzie autobus
wsiądzie trochę żalu a syn powie
coś bardzo ważnego czego bym już nie usłyszał
dzisiaj umyłem włosy blaskiem
został na ścianie gdy śniłem
a ranek uwierzył w życie
przeglądam kartki to sny
przespałem tyle słów i światła
połykam łapczywie dzień
w przyciasnym garniturze
rozdaje drzewom cienie
dotykam kubka w czerwone pasy
ma przybrudzone od herbaty brzegi
ktoś go umył i odstawił na półkę
deszczowa pani
wiosna kapryśna figle nam płata
huśtawką niżu uśmiech gumuje
błyskiem flesza pociesza rabata
spacer miłości pokojem kuleje
zanim zmienisz szatę lato dogoni
odejdziesz smutna nie kochana
nikt miło o tobie nie wspomni
gdzie jest twoja promieni kotara
zaceruj kolorem szarość wokoło
do kosza wrzuć owoc czerwony
splecione serca prowadź po molo
zostaw uśmiech i kwiatów love story
Amadeusz ze Śląska
Kto jej nie kocha?
Kto jej nie kocha?
Nieważny replay z falstartem,
czy w żółwim tempie.
Najważniejszy jest widok,
oczekiwanego kwiecia.
Jakże wspaniała radość,
co budzi nowe marzenia.
Cudowny uśmiech
szczęściem malowany,
który rozściela się dookoła.
Czyż nie cudowna
jest nasza kochana.
Ona nigdy nie zawodzi,
szkoda tylko, że nam
dodaje o roczek więcej.
Z duszą na ramieniu,
kroczymy jej nurtu siłą.
By upalnym niebem,
powitała letni czas.
Amadeusz ze Śląska
By świat zaskoczył
By świat zaskoczył
Wskakuję do pociągu na bocznicy,
Nim ruszy, już mam zwrotki dwie i pół,
Wyruszam, by świat mnie znów zaskoczył,
Adrenalina w żyłach nasyca krew.
Od rana świeci słońce dodając sił,
Palcami na kolanie wybijam rytm,
Przymykam lekko oczy, nim zmorzy sen,
Pod powiekami cuda cuda ...
Szarpnęło, ruszył pociąg, nie wyskoczę,
Choć przez sekundę zawahałem się,
Nie wziąłem zdjęć, w pamięci twoje oczy,
Jak gwiazdy nocą wędrowca prowadzą mnie.
Od rana świeci słońce dodając sił,
Palcami na kolanie wybijam rytm,
Przymykam lekko oczy, nim zmorzy sen,
pod powiekami cuda, cuda ...
Może dziś myślisz o mnie nie najlepiej,
Może rozpaczasz, że zostawiłem Cię,
Ja wrócę, lecz teraz świat na mnie czeka.
By z Tobą być, odnaleźć muszę siebie.
Od rana świeci słońce dodając sił,
Palcami na kolanie wybijam rytm,
Przymykam lekko oczy, nim zmorzy sen,
pod powiekami cuda, cuda dzieją się.
Od ust do ust
Zmęczony po zmaganiach w sztuce kulinariów
Nie będę jadł. Będę patrzył jak jesz. W myślach
Mam nadzieję, że będzie smakowało. Smak
Zapach serca i duszy podany na talerzu
W potrawie, z myślą o Tobie
Nieważna ilość godzin spędzona w kuchni
Jeżeli masz być najedzona, bezpieczna
Spokojna, uśmiechnięta. Tego właśnie chcę
Zamysł nie z przepisów zaczerpnięty
Z głębi umysłu i troski
W małym pojemniku wielka rzecz na szczęście
Bez zwrotu pustych opakowań, dobro powraca
Wymiana serc, wymiana dusz w palecie barw
Docierających smakiem do naszych wnętrz
Od ust do ust
Czas cierpienia
Jestem z Tobą, w czas dobry i zły
Ty chorujesz, jak choruję. Ty cierpisz
Ja cierpię. Chcąc Ci pomóc, jakkolwiek
Niedobry stan duszy. Mojej także
Nie narzucam się. Jestem obok
Co by to nie było. Chcę, byś była zdrowa
Tak po prostu, najzwyczajniej. By było jak
Dawniej, gdy uśmiech Twój, nie ból głowy
Sprawiał nam obojgu radość, na szczęście
Stoję na rozstaju dróg. Martwię się
O Ciebie
Nie na pokaz, bo nie od dzisiaj się znamy
Nie jak dobrze, to jestem, a jak źle – radź sobie
Sama. Nie. To tak działa. Gdy u Ciebie choroba
Nie znam przyczyny. Mnie też to dotyka
Może tak ma być. Jeżeli cierpieć to razem
Nie mamy na to wpływu. Stan dusz
Niech tak będzie …. Cierpię
Dżinn (arab. جن)
Zawsze w cieniu. Gdy potrzeba jestem
Nie dla wykorzystania. Na wymianę serc i dusz
Wypowiedziane Twoje słowa budzą moją radość
Zamieniam je w spełnienie życzeń. Dla Ciebie
Jeżeli taka Twoja wola
Opiekun. Nie narzucam się. Z troską tylko
Czy czegoś Ci nie trzeba. Wiem, że powiesz
Wypowiesz te magiczne słowa, potarłszy o lampę
Moich myśli
Posiłek, projekcje filmowe, spacer. Zwykła rozmowa
Każda Twoja myśl jest dla mnie wielką przyjemnością
W smaku, zapachu, wizjach scen filmu, kawie
Jest wszystko. Co chcę Ci dać. Jeżeli tego pragniesz
Bez rozkazów na potarcie lampy. Tym różnica od Ala ad-Dina
Wypowiadasz myśli. Spełniam marzenia. W niespodziankach
Widząc zaskoczenie, uśmiech na Twej twarzy. Wielka radość
W moim sercu i duszy. Zamieniam myśli w niespodzianki
Nagrodą uśmiech i radość Twoja
I Twojego Dżinna
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- …
- następna ›
- ostatnia »