Terytorium
Wsiadam na siłę, wytwarzam powierzchnię
Zawsze jest miejsce, ja też muszę jechać
Koniecznie tym środkiem komunikacji
Stoję w drzwiach nie wiedząc
Czemu się nie domykają
Na schodach, progu, bo tak mi wygodnie
Siadam, okrążany tłumem próbujących przejść
Może wsiąść lub wysiąść
Nieważne. Siedzę
Na pierwszym siedzeniu, na drugim one
Moje rzeczy wyznaczające terytorium
Siedząc po lewej na dwuosobowym miejscu
Mam nadzieję iż nikt nie przedrze się
Do miejsca przy oknie
To moje terytorium
Ku chwale gabinetów
Leżysz we mgle spowitej kłębami dymu armat
Oczy już zamknięte, R.I.P. wypowiedziane
Medal i awans wspomnieniem o Tobie
W przemowie, o słusznej postawie i sprawie
Oklaski, modlitwa, spełniony czyn wobec ojczyzny
Mimo że nikt nas nie napadł, Twe szczątki daleko
Masz swoje pięć minut na mowie pogrzebowej
Na ustach wszystkich, po śmierci
Inna forma Celebryty
Podpisy ważnych tego świata, pakt zobowiązuje
Gabinet, garnitur, decyzja
Jedziesz by walczyć o „demokrację”
Jesteś już daleko
Łzy bliskich nie wyschną, bo tak trzeba
Już między aniołami, w szeregu ku piekłu
Przynajmniej wiesz ku komu wznoszą miecze
Ty nie musisz
Płomień zniczy majaczy w oczach
Zapamiętany uśmiech Twój na fotografiach
Byłeś jednym z nas, walcząc tylko dlatego
Bo taki jest układ
Patriotyzm rzeczą chwalebną, gdy wróg u granic
Wiara, nadzieja w niepodległość od setek lat
Dzisiaj nie z kim, po co, a dlaczego
Ojczyzna?
Ku chwale gabinetów
Co dzień
obudziły się okiennice
choć pada
i wolno, leniwie, bo trzeba
zaczynają szumieć drzewa
mokro gołębiom w stopy
od kropel
już niepotrzebnym rynnom
lecz tak być powinno
siódma już trwa godzina
stukając
bezlitosnymi zegarami
w nas, gdzieś obok, nad nami
idę ulicą po wodzie
błądzę
po kamiennym chłodzie
jak cień, jak co dzień
Kto jestem
zapadają się usta jak piasek już ustąpił
pod ciężarem słowa aby być wystarczą mięśnie
gdy przesuwają bezwiednie w stronę głosów
bezcelowość jest sensem jej gesty na obu brzegach
światło latarki płoszy myśli są jak cienie
przesuwane za pole widzenia ktoś przeoczył
życie a miał donieść kosz jabłek na miejsce zbiórki
nikt nie zapytał a znowu przyjdzie zapowiedział
ożywi kwadratowego człowieka a później zmysły
jedno lub dwa aby zrozumieć dlaczego gwiazdy
ocierają się o jego twarz a ludzie pokazują palcami
Mur
Stoimy sobie przeciw, przyniosłem ci cele.
Całe naręcza Murze, przed tobą ścielę.
Część zmarła w modlitwach i trwodze,
byś nie stawał im murem na drodze.
„Nie mogę, Murem jestem stworzony,
jeden mam cel tylko, drugiej pilnować strony”
Rozbiegły się przedmurzem, cele porzucone,
A za nimi oczy moje, wierne i zmęczone
Pierwszy, ten od marzeń, poszybował w górę
szyybciutko przeleciał nad zwalistym murem.
Śpiewał jako ptaki, w obłokach jak pierze,
i że jak mi opowie to mu nie uwierzę.
Drugi, cel przyziemny, wbił się w krecie nory,
i pod murem przelazł, nowe drążąc tory.
Ledwo’m co go słyszał bo coś zagłuszalo,
mówił że tu jest pięknie, że aż go zatkało!
Przy celach miłosnych, cegły się spłoniły,
i przy szeptach na drugą, stronę je wpuściły.
Bardzo niewyrażnie i cicho mi odpowiadały,
pewnie fugi ciasne były, ot i powód cały.
Trochę zazdrościłem moim wścibskim sługom.
Tych wrażeń i że mogły, widzieć stronę drugą.
Cele przerzucone, wracać pora, otrzepałem dłonie,
i stałem przed murem, lecz po drugiej stronie!
Kultura
Witając nieznajomych „Dzień dobry” na ulicy
Uznają za kretyna lub akwizytora
Lecz jeśli „kurwa” ktoś rzuci
To „nowy” czas kultury
Zapomnieć o proszę, przepraszam, dziękuję?
Nie, lecz archaizm passe, dziś liczy się „charakter”
„Mam w bibliotece wiele ksiąg o wychowaniu”
Smoking, białe kruki. Wszystkim pokazywałem
Jestem lepszy, niż cham ze wsi, żul z bruku
Moje „kurwa” na salonach to jak koniak przy winie
Tanim, bo straciło wartość, wraz z upływem czasu
Mam klasę, pełen luz, uśmiechy w koło
Mam klasę, bo sam w to uwierzyłem
Swego czasu antypatia wobec ludzi ze wsi
Że to chamy, prostaki, kłos w dowodzie, słoma w butach
Miejmy takich za prostotę, z których pracy chleb jemy
Z godnością wobec ziemi, szacunkiem wobec ludzi
Od tych, którzy choćby milion kursów zaliczyli
Protokołów zachowania, zawsze będą kopią
Nieudolną człowieka odzianego choćby ładnie
Nadrabiany prostak, prostakiem pozostanie
Wychowanie, jakiekolwiek z domu wynosimy
Brak autorytetów?, naturalność wystarczy
Książki nie wystarczą, bo będziemy tylko lalką
Błaznem, udającym kogoś innego
Dotyk
Dopóki nie przyjdzie znikąd ból
Nie będę czuł co ty czujesz
Gdy spoza bliskich umiera ktoś
Wyrazy współczucia, lecz nie zrozumienie
Nie będąc tam, gdzie los innych zagnał
Nie mówię nic
Nie wiedząc, nie czując
Wyciągam dłoń
Wiem, co sam będę czuł
W chwili dotyku. Znikąd
Rocznica
Rocznica
Pamiętasz miły ile lat temu
spotkały się drogi nasze
nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze
że to już będzie na zawsze
byłeś przystojnym młodym wojakiem
noc czerwcowa piękna była
no i całą tę noc cudowną
w twoich ramionach przetańczyłam
dzisiaj od tamtej pięknej nocy
przeminęło już wiele lat
lecz my ciągle tanecznym krokiem
przemierzamy ten piękny świat
Audiencja
Obowiązek spełnienia, powinność którą spełniasz
Wobec własnego sumienia, bo tak trzeba, bo tak być powinno
Gdy już innej drogi nie ma, obowiązek spełnienia
Staje się koniecznym tak, lub milczeniem odchodzącym
By w zmęczeniu ukryć chwile kiedy czekam, kiedy pragnę
Pozostawić mnie samemu sobie
Niech emocją w duszy czeka, za drzwiami niepokojów
Wszystko jedno, śpię, nie obchodzi mnie, co robi
Nie jestem w jego wnętrzu. Nie widzę, nie czuję
A ja w deszczu, tak po prostu, najzwyczajniej w świecie
I po burzy tęcze kreślę, ku spokoju sumienia
Wychodząc z korytarzy złudzeń nie czekam na audiencję
Już nie czekam. Duszę z szatni zabrałem
Iluzja
Jestem wyrocznią Twojego losu, Panią Twej egzystencji
Na ekranie, w słuchawce, czy w gabinecie
Twój los, moja gra, zaczynamy zabawę o życie
Ty pytasz, ja mówię. Co chcesz usłyszeć
Uśmiech, magia atmosfery, rozkładam karty
Twoja droga
Podaj swoją datę urodzenia
Pragniesz tego samego co wszyscy
Twoje życie bardzo się zmieni
Nowa miłość w życiu, pieniądze, praca
Uwierz w to, o czym marzysz
Każdy los wygrywa, za to mi płacą
Budzisz się oczekując na lepszy czas
Wsparty ręką wróżki masz wielką nadzieję
Że spełni się to o czym wiesz
Czego pragniesz
Nic się nie dzieje? Czar magii prysł?
Przecież tego chciałeś, wysłuchać swoich pragnień!
Nie spełniły się? Wiem dlaczego
Przyjdź do salonu, powiem Ci co zrobić
Przecież zawsze czegoś pragniesz
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- …
- następna ›
- ostatnia »