Spektakl jednego aktu

Autor wiersza: 
Złota Aniela

Spektakl jednego aktu
 
Słońce chyli głowę ku zachodowi
czerwienią  pokładając się na łące
niepotrzebnie bo maki wciąż czerwone
 
szarość wlewa się oknem
nim zgaśnie dzień
zapalam świece
na stole butelka Incognito
razem czekamy na Ciebie
 
przyszedłeś
uśmiechem wniosłeś szczęście
pocałunkiem wzruszenie
z kwiatami muzykę
 
wkładam kwiaty do wazonu
włączam płytę
wzlatują w przestrzeń nuty
kołyszą zmysły
 
dłonie jak motyle
krążą wokół bliskie dotyku
serce rozdygotane jak płomień świecy gorące
nucisz melodię do ucha po cichu
 
wino w lampce
wodzi na pokuszenie usta zmysły
myśli odpływają napływa pragnienie
na szkle pozostaje ślad szminki  … usta prawie twoje
 
zasłaniasz kotary
nie dla postronnych ten spektakl
serce łomocze wybija gong
rozpoczął się akt
 
rozchylam wargi
umalowałam karminem
wrota do krainy namiętności
nie błądzisz jakbyś szedł znaną drogą
 
nie wiem kiedy opadła sukienka
nie wiem kiedy knot świecy spłonął
w głowie wciąż rozkręcona karuzela  -
- kto wie czym bardziej - winem czy rozkoszą
 
powoli ucichła muzyka
w ciszę rzucone błogie westchnienie
na ciele roztarta czerwona szminka
usta wciąż rozpalone gorącym oddechem
 
serce wybija gong coraz ciszej
scenę przykrywa noc błogim snem
 
rano opuścisz teatr
ja umaluję usta
włożę kwiecistą sukienkę
na stopy wsunę czerwone szpilki
 
i wkroczę w codzienność
znów zagram rolę asystentki prezesa

1 października 2011

 

Spotkania

Autor wiersza: 
JSK

Przy moim stole często siadają pospołu
Ci, których poznawałem przez minione lata,
Zwykli, przeciętni ludzie, niegodni cokołów,
Których czas się osiedlił w zielonych zaświatach

Los ich wplótł w moje losy życiową podnietę;
Znajomi, przyjaciele, poznani przed laty,
Lub ten żebrak, co śpiewał ochrypłym falsetem,
Zanim przeszedł w krainę, tak jak on, garbatych,

Te same opowieści w których cisza ziewa,
Zatroskane pytania: jak dziś mi się wiedzie,
Czasem milknę skupiony, bo przecież polewam.
Pijemy powolutku przegryzając śledziem.

Coraz gości przybywa i ciaśniej przy stole,
Powitania, wspomnienia o chwilach za krótkich,
Jakiś skurcz się pojawia, zapomniany kolec,
I tylko coraz więcej trzeba wypić wódki.

.

Niewidzialny urok bytu

Autor wiersza: 
JSK

Uwiódł mnie nocnych myśli żargon,
Jak wir kosmosu wśród zaburzeń,
W spinach zamknięte mroczne largo,
Giną pytania w czarnej dziurze.

Z neutrinami roztańczone
Wirują kwarki rytmem walca,
W zachwycającym diapazonie
Roje atomów mkną po palcach.

Zamknięte cząstki w swoich stadłach,
Akcelerator wciąż przegania,
Myśl rozpędzona, na wzór światła,
Gubi się w starych przykazaniach.

W zmiennych biegunach rośnie ferment,
O niewidzialne każdy pyta,
I tylko jedno jest dziś pewne:
Wszystko na własnych tkwi orbitach.

.

pewnik

Autor wiersza: 
poczytam

pewnik

 

drabina przy drzewie, w kwiatach spróchniałe szczeble,

nie zaprasza, odstrasza, nie zbliża owoców.

wtopiona w miejsce, w zieleń. zimą w szronie, zziębłe

ptaki siądą, albo wskoczy bezdomny kocur,

 

nikt więcej, nikt, kto ‘uważaj na siebie’ słyszy.

jest wyjątek; gdyby ją oprzeć o pewnika

ze strachem, nadzieją, to można wchodzić. lichy

stan, ale mocne wsparcie, ważne, że się nie giba,

 

nie trzęsie. dusza też lżejsza i mniej na sercu,

nie będzie trzasku, załamania, wrzasku. spokój

tylko, bez nieszczęścia, a szczęścia stojąc w miejscu

nie sięgniesz, trzeba wyżej by dotknąć obłoków.

 

Spacer w deszczu

Autor wiersza: 
warkocz

Zgubiłam słońce. Szukam go w sobie.
Bure niebo zaraz się rozpłacze
i stadem kropel zatańczy na tobie,
i w samą duszę dźwięcznie zakołacze.

Świat rozbił się na miliony kropel.
Potem zabłysnął w każdej i zniknął
Zabębnił deszcz miarowym galopem.
Jesień liście zamiata spódnicą.

Dzień się budzi.

Autor wiersza: 
ula

Wczorajszy dzień,obowiązków moc
zabieganą zaskoczyła mnie noc,
w oczekiwaniu na sen,medytowałam
tak refleksyjna rymowanka powstała.

Myślę że nie jestem dwulicowa
nie muszę pod maską się chować,
wstydzić się swojego życia-
bo nie mam nic do ukrycia.

Chodzę z głową uniesioną do góry-
z radością spoglądam w chmury,
gdy pogoda i czas na to pozwala
a los na chwilę problemy oddala.

Czasem walczę z rzeczywistością
bywają dni obdarowane radością-
gdy dzieciom w życiu się układa,
reasumując-narzekać nie wypada.

Przyszłość w spokoju zostawię
wszak Świata sama nie zbawię -
już świta,nowy dzień się budzi,
pełen niespodzianek dla ludzi.

Ulica Wysoka

Autor wiersza: 
JSK

Ulica Wysoka.

Na ulicy Wysokiej
Nic już nie jest, jak było,
Czerń spogląda zza okien,
W murze obok jest wyłom.
Przerdzewiałe latarnie
Jak kikuty na wietrze,
Pomarszczone fasady,
Postarzała się przestrzeń.

Pokrzywione trzepaki,
Z bruku chwast jakiś rośnie,
Wszystko takie nijakie,
Milczy coraz donośniej.
Skarga w domach się tarza,
W połamanych tkwiąc krzesłach,
Z wyprowadzką, w bagażach,
Dawna świetność odeszła.

Parki z całym oprzędem
Nić zerwały Wysokiej,
Ktoś zostawił uwiędłe
Pelargonie wśród okien.
Zrujnowane wspomnienie,
Niepotrzebny wstecz pościg,
Wszystko jest tylko cieniem
Wyobraźni, młodości.

.

Sen z elfami i o elfach

Autor wiersza: 
JSK

Sen z elfami i o elfach

Pozamykane w wielu snach, wszystko jest światłem, wszystko cieniem,
A rozbudzone tkwi tak w nas jak pół nadzieja, pół zwątpienie.
Po liściach nocny spływa znój, pogasił lampy już Aladyn;
Głuchy usłyszy elfów ból, ślepego olśni blask kaskady.

Znów Dziwożona ruszy w pląs, z dębowej szaty wyzwolona,
Cieniem zawiśnie jakiś ptak nad łąką pełną niedokonań.
Wśród powikłania jawy, snów, w pełnym odczuciu błogostanu,
Codzienność stale miesza się, przechodząc z sacrum do profanum.

Wsparty o ziemię kostur drży, bez skargi niosąc własne fatum
Lecz elfom także brak jest snu, a może tańca pośród kwiatów.
Wszystko wplecione w senny czas, w litanię dźwięków i półgłosów ,
Szelestną ciszę miałby ktoś, kogo odnaleźć tu nie sposób.

Więc pochylony milczę wciąż, w niedoskonałość zapatrzony
Gdy bliżej zmierzchu jest niż dnia, z lat doskonałych, z lat szalonych.
Czasami pobiec chciałbym gdzieś, gdzie się nie zjawia nocna zmora,
Z elfami nocne życie wieść. Lecz wiem… to było dobre wczoraj.

Sen o różnych wolnościach

Autor wiersza: 
JSK

Sen o różnych wolnościach

Pomiędzy znalezieniem a wcześniej zniknięciem,
Beznadzieja poddaństwa nałożyła stroje,
Osika w niekonieczność uwierzyła święcie
Zamiast buntu, drży całym liści niepokojem.

W pozrywanych łańcuchach szczebioczą ogniwa,
Wracają obietnice z krainy majaków,
Jeszcze cień ułożony w rozwichrzonych grzywach
Jeszcze tylko osika zanurzona w strachu.

Nie ma ciszy. Gderliwość zajęła jej miejsce,
Choć ołtarze te same, wszędzie inny bożek,
Każda radość już własną odnalazła przestrzeń
I świat jeden, a wciąż się i dzieli i mnoży.

Trudno dociec, gdzie, komu i jak lepiej było,
W tyglu, gdzie łatwo znaleźć, jeszcze łatwiej znikać,
Coraz bardziej nas straszy każdy większy wyłom,
I śnimy podobieństwo. Człowiek i osika.

.

Nie śpi spokojnie duch przeklęty

Autor wiersza: 
JSK

Zamknięty w klatce niedosłyszeń
Buduję własną wersję zdarzeń
I na szkieletach białych myszek,
O promień kłócę się z witrażem.

Z jakiejś potrzeby potwierdzenia,
Wyciągam chciwie rdzawe palce,
Sznurując okrzyk w światłocieniach,
Trzymam odpowiedź – chleb z zakalcem.

Nie było nocy, nie ma świtu,
Ból ulokował się w pościeli
A nowe wersje starych mitów
Każą zdjąć z siebie płaszcz nadziei.

Niedoświetlone fotografie
Ułomnie kreślą linię dachów,
Zabrakło kiedyś celnych trafień,
Usypiam w łóżku pełnym strachu.

.