Kapliczka
wyciszone dusze mieszkające w kapliczkach
otuliły się mchami czekając na wieczność
wrześniowa aura deszczem Chrystusa gani
konieczność zbawienia tworzy teraźniejszość
w drewnianych belkach wszyscy inni święci
ze wschodu zachodu bez wspólnej pamięci
piją samogon pędzony w starych chatach
wiatr resztki niezrozumienia wolą wymiata
filozofia spisana z ksiąg bardzo świętych
wypełnia wieczory jesienią zatroskane
z pytaniem zawsze tym samym od początku
jaki udział w niebie nam się dostanie
dziewczyna z czarnym warkoczem krzyż ubrała
w chustę z wzorami zapisanymi wyblakłym złotem
ściskając w dłoni bukiet kwiatów latem zebrany
złożyła dla pamięci za wiejskim płotem
(Janusz Śmigielski, Chołowice 22.09.2011)
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.1903299235998.82104.1647244379&...
gont i końskie włosie
gont i końskie włosie
wyruszam tam gdzie brak dostępu
nie ma zasięgu i wszystko gra
i nieprzerwanie koncert trwa
pełno jest różnych instrumentów
choć może nie ma ani jednego
pustka, nic nie ma i miejsca tego
nie ma, jest cisza, palce na wardze
tylko na ziemi muza folkowa
a jeśli będzie, koniecznie sprawdzę
czy Janko dostał skrzypce od Boga
Rodzinny dom
Był otwarty dla wszystkich,
znajomych,sąsiadów i bliskich.
Miło wspominam zimowe wieczory-
spotkania ich dyskusje i spory.
Większość z kresów powróciło ...
tułacze życie ich doświadczyło-
z wojennych opowieści wiele czerpałam,
O Syberii Katyniu szczegóły poznałam.
Ciekawe,barwne i bolesne-
historie na czasy ówczesne,
etniczna mieszanka rodaków ...
Jako przesiedleńcy się osiedlili.
Szczególna więź ich łączyła,
a wojna bardzo okaleczyła -
od podstaw życie budowali,
za jego ocalenie Bogu dziękowali
Zawsze życzliwi i serdeczni,
pozostaną w mojej pamięci wiecznie,
tak wielu z nich podziwiałam -
często za wzór sobie stawiałam.
Coraz bliżej zmierzchu
Coraz bliżej zmierzchu
Z nadmiaru własnych rzeczy wyszukuje wszystkich
Którzy nie chcą powietrza. Wystarczy im kamień.
Rozpoznane są straty, podliczone zyski,
Tylko czasem chłód jakiś szarpie moje ramię.
Mijam się sam ze sobą, potykam o siebie,
Zatrzymuję na kształtach które nic nie znaczą,
Lub od słowa do słowa usiłuję przebiec
A one drżą po kątach, bojąc się i płacząc.
Oprowadzam wspomnienia po własnej pamięci,
Zapomniane zaułki porośnięte kurzem,
Jeden strzęp się ożywił, lecz inny uśmiercił,
I tylko wciąż wędrówka jakby trwała dłużej.
Powiększam pod soczewką co jest i co było;
Pęka mur i z dnia na dzień coraz większy wyłom.
.
Przestrzeń
Przestrzeń
Nie zobaczysz ogniska wśród falban i loków,
Nie zobaczysz milczenia ukrytego we mnie;
Z widm utkana granica przetrwała na progu
I jeden kąt jest jasny, w drugim nieco ciemniej.
Splecione zaufanie - z trzciny wiotkiej, prostej,
Wiąże razem tę lekkość od brzegu do brzegu,
Wciąż tylko iść potrzeba wymyślonym mostem,
Ku rozdrożom otwartym, jak północny biegun.
Słowo czasem nie kłamie przechwycone w locie,
Choć sens traci gdy nadto wyzbyte przestrzeni,
I można godzinami słuchać marnych pociech,
Że los się znów uśmiechnie. Lecz uśmiech się zmienił.
Różnorakie talenty nie są zbyt nachalne,
Leżą cicho, przy łóżku, czekając na chwile.
Brak róży. Ogród pełny roślinności marnej
Zielenieje z uporem. I tak jest najmilej.
.
za-słona
za-słona
dzisiaj niebo powleczone matem
ciężkim płótnem, smutnym granatem
a zła łza w oku się kręci
w szkocką spłynie, rozcieńczy
tylko on przyjaciel od wierszy
taką chandrę słowem zwycięży
a brew wbrew woli traci włos
wpada do oka, kłuje brąz
brąz znienacka zamienia się w błękit
nie ma wierszy od moich smutniejszych
jest gust, ust nie ma i dłoni
niech i mnie granat zasłoni
polecie
w swoim wierszu dziś poeta
kluczem ptaków zamknął lato
kod dostępu do jesieni
deszcz kroplami wystukuje
wiatr uchyla drzwi wrześniowe
przez nie wpada kasztan z liściem
w trawach chowa się tęsknota
potargana słów szelestem
melancholia pod dębami
wśród żołędzi brodzi boso
ja w kaloszach z parasolem
kluczę szlakiem smętnych kałuż
mokre wrzosy, dzikie wino
wilgoć gasi czerwień jabłek
ale słońce jeszcze wyjdzie
i prześwietli drzewa w sadzie
już po lecie... brzmi w poecie
letnich skwarów ciepła struna
może w mojej duszy zagra
i odpłynie gdzieś nostalgia
Po deszczu
Po deszczu
Po deszczu
w parku na ławkach
wyrosły posiwiałe głowy.
Czarne i kwieciste parasole
jeszcze nie wyschły.
Ponad
smugi ciepła przedzierają się bezszelestnie
muskając ramiona drzew
- coraz bardziej nagie,
powykręcane, kościste …
Klonowy liść
musnął policzek,
zawisł na piersi jak brosza.
Na wietrze szybuje kolejny
- złoty -
przysiadł,
wplątał we włosy.
Zakrólowała jesień.
dekompresja
dekompresja
jeden z kącików ust mam słodki, nawet nie wiesz
który, prawy czy lewy? to nie zmienia faktu
- jestem gburem. ludzie cechują się tym, że bez
pardonu nie wykazują tak zwanego taktu.
chcąc nie chcąc przyszło mi być jednym z nich. dlatego
częściej milczę, niż puszczam się w wir przekładania
spostrzeżeń na słowa (to przecież nic trudnego)
składane w złożone lub pojedyncze zdania
czy też równoważnik. unikam nadętych
wyrazów twarzy, stąd zapadnięte poliki
i rozmyty wzrok. cały jestem jakiś spięty
nawet kicham bezgłośnie. oddech też mam cichy.
szeptu nikt nie słyszy, ukryty pod powloką.
śmieję się do środka. jak widać można i tak
zaszufladkowałem się dość bardzo głęboko.
generalizacja niżej poziomu, jednak
na tym pułapie ciężko oddychać. nic nie mów
dobrze wiesz, na ciebie tylko czekam, aż śpiesznie
zanurkujesz, zanim utopi mnie brak tlenu.
i razem wydostaniemy się na powierzchnię.
Inna codzienność
Noc, godzina dwunasta...
Już ciemno w kamienicy.
W trzech oknach tli się jeszcze płomień świecy.
Nagle na ulicy... opon pisk i krzyki!
Ciężkie kroki na schodach coraz głośniej słychać.
Odwrotu już nie ma...
Zostało tylko czekać...
Stukanie do drzwi!
Piętro?
Pierwsze? Nie, drugie!
Wrzask! Jęk! Płacz! Błaganie!
To K... spod dziesiątki!
Strzał!
I na ścianie...
Za oknem trzask!
Leży na chodniku ... ten młody spod trzynastki.
Niż konać powoli,
chciał umrzeć szybko.
To nie tak boli...
D... spod siódemki,
M... spod dziewiątki,
i B... spod dwunastki, wszyscy na ulicy.
Piętnaście wystrzałów i koniec...
Powrót do samochodu...
Śmiechy, żarty, przekomarzania...
Akcja wzorowa! Godna naśladowania!
Dziś się udało,
lecz losu więcej kusić nie trzeba.
Dwóch pięter już nie ma...
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 185
- 186
- 187
- 188
- 189
- 190
- 191
- 192
- 193
- …
- następna ›
- ostatnia »