o matce
zawołam za matką gdy ubędzie ciała
serca co na każdą ucztę starczy
co zrobię stary i niemodny
na szyte bez miary wzruszenia
przypomnę kim jestem
gdy noce rozkołysane w ramonach
śnię czego nie wiem
jak łąka co się w kwiaty
wciąż nowe ubiera
jeszcze rozumiem gdy patrzy
zawsze na przekór
zbywam rady ironią
co zrobię z rozdartym spojrzeniem
na świat bardziej już obcy
jakby z kamienia wykuty
żarliwość
zaraz się pożegnasz obejmiesz światłem
powieki w migawce przymknięte na dłużej
noc przychodzi za wcześnie
pamiętam doniosłość chwil
gdy deszcz kruszył ciało
wybrałem z anatomii spojrzeń
najdłuższe oswojone ciepłem
ścieżki tylko z początkiem
iluminacją myśli
z pożegnań rodzi się czas
skradziona pamięci cisza
Ecce Homo
Dokąd idziesz Boże z twarzą zakrwawioną,
osądzony przez ludzi posługujących się ironią,
fałszywych świadków przed tobą postawiono,
o uzurpację twojej boskości cię posądzono.
Błędnie odczytano twą metaforę ze świątynią,
za wprowadzanie w błąd ludzi cie winią,
posługują się w trakcie procesu hipokryzją,
w końcu wzgardzonego do Heroda posyłają.
Słudzy Heroda z ciebie się naigrawają,
w płaszcz purpurowy cię ubierają,
koronę cierniowa na twoja głowę wkładają,
w końcu do Piłata cię odsyłają, bo
oni wyroku śmierci wydać nie mogą.
Rzymscy żołnierze przed tobą przyklękają,
jako króla Żydowskiego pozdrawiają,
wstają i pięściami po twarzy biją,
byś prorokował kto cię uderzył żądają.
W końcu przed namiestnikiem cię stawiają,
zasłaniają się swoją religijną tradycją,
tłum zgromadzony na placu podburzają,
by krzyczeli za ukrzyżowaniem namawiają.
Piłat próbuje bezskutecznie uwolnić go,
zamiast niego Barabasza tłumowi wydają,
Jezus stoi przed tłumem i milczy wciąż,
w końcu na ubiczowanie skazuje Piłat go
i ponosi za nasze grzechy śmierć krzyżową,
prawdziwy Bóg i człowiek - Ecce Homo.
jest nas więcej
kocham nie kocham sam nie wiem
tak potrafi mikołajek
gdy kwitnie na wydmie
lato co wkłada do ust
poplamione malinami palce
topole co celują w słońce
ludzie gdy wstają rano
bez planu z oczami jak otwarte okna
dzisiaj przyszli królowie
pokłonić się miłości
dzieci w koronach
psy udające owieczki
mróz przyniósł kwiaty
potem szybko odszedł
chciał pozostać zimny
nie to co sople
zapłakane w krople
TOAST
Pijmy za tęsknoty
niezaspokojone,
za wszystkie marzenia
nigdy niespełnione...
Za przegrane szanse
bo się nie powtórzą,
za krótkie romanse
co tylko krew burzą...
Niezdobyte szczyty,
miłość utraconą,
za to wszystko czego
w życiu zabroniono...
Pijmy za nas samych,
niech nam szumi w głowie,
może na dnie szklanki
znajdziemy odpowiedź...
TEGO WAM ŻYCZĘ
Niechaj ten Nowy rok
przyniesie Wam spokój
od myśli dręczących
od wszystkich kłopotów
jak łzy mają płynąć
to tylko wzruszenia
bo ktoś gdzieś napisał
przecudny poemat
niech rozbrzmiewa śmiech
radosny i szczery
a łączą nas wszystkich
nie tylko komputery
nie będę przeciągać
powiem prosto z mostu
życzę byście byli
szczęśliwi po prostu
JESTEM STYCZNIEM
Styczniową jestem nocą
co chłodem drzwi otwiera,
która nie pyta - po co
a ciepło z serc zabiera...
Lecz twarzy nie zakrywaj,
gdy chcę w nią sypnąć śniegiem
po prostu mnie podziwiaj
jak czas omijam biegiem...
NADZIEJA NOWYM ROKIEM ZWANA
Co przyniesiesz nadziejo Nowym Rokiem zwana
jakiej wiary dasz posmakować
czy dla tej pani i tego pana
przyszłość zaczniesz malować
czy nie zapłaczą znowu i znowu
ci których los nie oszczędza
i czy kolejnych nie wepchnie do grobu
nieszczęście głód i nędza
jak się potoczą kraju losy
niezmiennie zmienne twarzami
czy nie zaleją nas świata głosy
ugniemy się pod głosami
czy w ludziach będzie więcej z człowieka
co zdolny jest do kochania
czy ja się też zmian na lepsze doczekam
nadziejo Nowym Rokiem zwana
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- …
- następna ›
- ostatnia »