Portret Mamy.
Otrzymałam w prezencie od Brata
bezcenną pamiątkę po Mamie -
przechowywany przez długie lata
portret Mamy w owalnej ramie.
Wczesne lata trzydzieste pamięta
ramka oryginalna pozłacana,
twarz Mamy lekko uśmiechnięta
onegdaj była bardzo zakochana.
Na ścianie przy Czarnej Madonnie
honorowe miejsce otrzymała,
będą mnie wspierały niezawodnie
ja pieczę nad nimi będę miała.
W wyobraźni
(do Mamy)
i z trudem nadaję rozmowom logiczny tok.
Bywa tak... że pytam, w którą stronę zrobić krok,
gdy stanę w rozwidleniu dróg, a w oczach ciemność.
Idź – powiadasz – w stronę gdzie ciepłe snopy świateł
omiatają krajobraz nabrzeża z portem cichym...
Ujrzysz czekające anioły i usłyszysz
dźwięczny pokładowy dzwon niebiańskiej fregaty.
Cumy zerwą pieczęć siódmą na granicy światów...
Mów, co dalej ?... Odpłyniesz na antypody odległe,
ponad czas i przestrzeń do jasnej niwy rozległej,
wolna od jarzma doczesności i schematów...
Bóg drogi prostuje po drugiej stronie jaźni,
opadną na ziemię: śmierć niczym kurz żywota,
smutek przemijania, a wraz z nim tęsknota...
Jak odnajdę ciebie pośród tak wielu dusz ?
...tego nie ogarniam wyobraźnią!
Zrozumienie
Pokazałaś mi światło, choć sama nie miałaś go zbyt wiele. Dziękuję Ci za to. Niestety nie stać mnie dziś na lepszą dedykację. Za to przepraszam.
Naszym codziennym,
Szatan to igraszka
Gdy widzisz Jego cień zawsze
Kiedy oczy zamknięte
Jak to musi boleć
Nie myślę-egocentryk.
Dokładam ci cegiełkę
niesioną na barkach
Biec już nie masz siły
Gdy czujesz ten ciężar
Mimo to truchcikiem
Przegrywasz- zwyciężasz
Nula 007
nie wierzyła
gdy kamienie przestawiała
za pomocą wersów
pióropusze złotouste
wargom choć mówiły
ona dalej uporem konia
się wzbraniała
ktoś talentem nazwał
zapętlenie strofy
wzrok od pióra
odrywany z wiekiem
dzieciństwo jak książka
zgrabnie obłożona
bez niej
wachlarze metafor
nie oddają piękna
nadchodzącej nocy
Panie Chagall
już nie spotkam ciebie w Paryżu
na tamtej uliczce kolorowej
i wina nie wypiję w kolorowej knajpce
a te uliczki już nie takie barwne
zgubiły gdzieś twoja paletę
już nie polatam z tobą na barwnym niebie
tak mi Panie Chagall ciebie brakuje
już nie pomodlę się z tobą
na tej żółtej Kalwarii
ślubu nie wezmę pod drzewem
pewnie tam gdzieś u góry w niebie
malujesz teraz anioły na niebiesko
pomaluj i mój mały świat
użycz mu swojej wobraźni
na pozornie szare dni
niech na nich wyrosną
twoje róże
Roses by Marc Chagall
Rusałki, upiory i utopcowe bajdy
( do wnuczki Karolinki )
Gdy odchodzą sny parne i nocne zmory,
gwiazdek nie licz znudzona - niech migocą.
Wystarczy, że są, towarzyszą nam nocą
jasną, gdy tańczą u ogniska upiory!
Srebrny denar nad nami w perygeum swym,
spogląda ciekawie w jeziora ciemną toń;
zdaje się bliski, wystarczy wyciągnąć dłoń,
by ściągnąć wielki skarb w stronę przybrzeżnych trzcin.
Trwa królestwo nocy, doby ciemna strona,
to pradawnych wierzeń, legend i baśni świat.
Człowiek tu intruzem, w nim Bagiennik nie brat,
w porze Utopców z nocnej Rusałki nie żona.
W czas nocy jasnej, Królowa wód Bełdany
czesze włosy w księżycowej poświacie;
w asyście Nocnic i całej dworskiej braci,
eterycznych zjaw Wojów rycerskiego stanu.
Pójdźmy zatem w ciepłą noc, przygoda czeka.
Poznasz mieszkańców z mazurskich, wodnych dworów.
Nie bój się kłobuków, baśniowych upiorów,
bój się raczej dziewczyno - żywego człowieka!
Gryfie pióra
gryfem być
ptakiem o odważnym sercu
drapieżnikom się nie kłaniać
latać zawsze z podniesioną głową
gryfie pióra
lśnią magiczną otoczką
pewnych rysów twarzy
drogowskazem zostać
tam gdzie on
zmieniają się
płaszczyzny nieba
Przy furtce
tamten obraz wciąż jest gdzieś obok.
Pokotem zległa martwa cisza,
jakby utkwił nam w ustach obol.
Tamten czas, co tak sielsko upływał
jaśminem przy płocie się bielił.
Tyś na wody śródziemne odpływał,
w ostatni rejs pod obcą banderą.
Na polach, przydrożnych poboczach
rozlał się makiem, jak winem krwistym.
W sercu mym zima i zakwitł oczar
tęsknotą, niczym szmer suchych liści.
W furtce czytałam hiobowe wieści
(na polach kłosy padały żęte),
że wód szmaragd ciało Twe pieści,
a życie... przez złą kipiel połknięte.
Za wcześnie odszedłeś...za wcześnie...
Zabrałeś nasze lato ze sobą w mrok,
dojrzałość późnej, słodkiej czereśni...
Wrosłam w furtkę, od szaleństwa - o krok.
Twoje ślady na klamce czas zatarł,
omszałość uczuć trzymając w mocy.
Ramion stęsknionych już nie zaplata,
zabrał nasze noce... gwieździste noce.
Ostatnie liście
( dla Mamy )
biegłaś
przez wiosnę świeżą
pełną zapachów i rozkwitów
przez pola dojrzewających zbóż
gdzie kolorem
grały maki i kąkole
drogami
długimi ogromnie
przy których często szafirem
błysnęła goryczka
biegłaś z nadzieją na spotkanie
w uporze
nieprzytomnym brnęłaś
do Domu przez jesienną szarugę
śpiesząc się radośnie po grudzie
by się nie spóźnić
ostanie
Twoje liście
zdmuchnął wiatr szaławiła
pod stopami moimi
czas uciera je w proch
czym zaszumiałaś
na powitanie Matuś ?
W Kasinie wielkiej
Werbujesz mnie
korzenie wędrują pod
powłoką ciała
Te sfery dotknięte
intymną postacią
jak całun pokrywasz
wyścielając łoże
Medalion kolorów
podsyć
choć raz jeszcze
Pamiętaj
na lewo od duszy
łączą się granice
Twojej magii
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- następna ›
- ostatnia »