CHCIAŁABYM

Autor wiersza: 
ZOLEANDER

Chciałabym się cieszyć radować
w sercu spokój zachować
wyciągnąć słońce zza chmury
i w całym nie szukać dziury

/2004/

NIEZDROWO

Autor wiersza: 
ZOLEANDER

Niezdrowo
tak tęsknić i czekać
na miłość
drugiego człowieka

/2004/

Pory roku

Autor wiersza: 
Hrvatski Jadran

Rozśpiewana wiosna
Rozpalone lato
Namalowana jesień
Poważna zima.

WYPALONY ZAPAŁ

Autor wiersza: 
ZOLEANDER

Zapałał zapał zapałem
rzekł cicho - ja nie chciałem
zapałać gorącym uczuciem
a potem zgasł i uciekł

Na złote obrączki

Autor wiersza: 
Hrvatski Jadran

Miłości korytarze
Prowadzą
Przed ślubne ołtarze.

we śnie widzę więcej

Autor wiersza: 
emcek

*
jestem potrzebny sobie
pokazując słabość łez
skazanych w rozprysku
na udrękę zapomnienia

w otwarte parasole
dni kładą się z wiatrem
po słonecznych stopniach
grzbiety fal schodzą pianą

*
sen jest jedynie
domeną otwartych oczu
z rozmysłem zawarłem
pakt z realnością

po przebytych chorobach
częstuję znajomych
cukierkami z piołunu

*
w starej szopie zameldowałem anioła
starczyło miejsca na skrzydła

ubieram się w modnie skrojone uczynki
nie przynoszą dobrze rozumianej korzyści

nie inwestuję już rozpycham się łokciami

DOBRZE ŻE SĄ

Autor wiersza: 
ZOLEANDER

Dobrzy ludzie jak diament bezcenni
skarbem w naszym życiu dla serca przyjemni
ich uśmiech balsamem na smutki i żale
gdyby nie oni byłoby źle stale

Minimum

Autor wiersza: 
Rymarys

Mój język
twe myśli
pomiędzy

czas przeszły
czas przyszły
czas teraźniejszy

zamknięty
w treści
ten obraz
bohomaz

z wyrazów
utkany
tobie dany

TULIPANY

Autor wiersza: 
ZOLEANDER

czekam niecierpliwie

z zielonych ramion

prosto w niebo
wystrzelą

feerią barw
i kształtów

rozchylając pąki

jak sukienki
księżniczek

z blasku i cienia

Autor wiersza: 
emcek

wypowiedziałem ciebie w lustrze
wybacz ślepcowi
opadają powieki
sen czy jawa niepewna

boję się ślepca - kłamcy
który idąc ze mną
wymyśla nieprawdziwe brzuchate chmury
i las którym idziemy
na spotkanie z nieznanym

*
wyrastam z miłości
w małej przestrzeni
przepasany płaszczem
przemierzam ulice

ścieżką twoich palców
skręcam wianki z żółtych kwiatów
puszczam daleko
na wodę

*
upór przynosi mi zaszczyt
przy nim rodzą się morality
a także amorality

upór scala to wszystko
póki nie stanie się ponownie
zwykłym złudzeniem

potem wybieram innego bożka
który stanie się przez jakiś czas
znów trochę prawdziwszy