Będzie
powietrze coraz szersze rozpycham niebo
wycięte z kadrów ramiona ze spiczastą anoreksją
wynoszę ponad tylko słowa chociaż miałem już
podać dłoń
skóra porosła drzewa w kolejnym domu
światło wypadło z ram modli się za mnie
gdybym nie zdążył uwierzyć w drogę
przeszkloną piaskiem
z dnia na dzień spadł deszcz
zmienił się tylko uśmiech percepcja dotyku
o którym nie rozmawiam przez sen
wg. słów sąsiadki słyszała tylko poszum
jakby morze wypełniło usta
Nie zwlekaj
*
już zamieniłem w liście
pocałunki i myśli
uleciały w stronę drzew pochylonych nad losem
*
wierzę zobaczę
początek i koniec
twoją twarz jak uśmiech losu
na początku drogi
*
kolejna cisza po obecności i deszczu
wszystkie przechowuję w oczach
bardziej słonych niż morze
W oddali
*
chmury spiętrzyły błękit
kładą się cienie znużone upałem
podajesz dojrzałe czereśnie
prosto z drzewa dobrego i złego
*
wiatr umilkł w objęciach słońca
splotły się z losem chmury
krople deszczu jak palce
szukające oczu i serca
*
słucham drzew jak historii
porytych kulami w drodze do nieba
cieniem przysiadł żołnierz
jak kiedyś zapatrzył na pola rzepaku
Rozproszenie
mam gorszy dzień ściany
schodzą się w pusty frazes
przepis na bezczynność
filiżanka kawy i myśli donikąd
spazmatycznie jak ryba
chwytam się brzegów ust
sens zapiera się to nie on
przystał na kłamstwa
gdzie podziać oczy
wiara ostrożnie otwiera drzwi
dłonie zamknięte w retoryce gestów
jak w klatce w której błąka się cisza
zabawa w głuchy telefon
przysparza przyjaciół na drugiej półkuli
ale i tutaj spadające gwiazdy
przestały spełniać życzenia
Lekko
w domu
w pokojach każdy gest pogodny
czas układa w wieczny porządek
parę serc odnalezionych w nadziei
kobieta
minęło lato
a ty nadal uśmiechnięta
śpiewasz a może to wiatr
plusk fali odbity od ciszy
słowa
rozrzucone jak okruchy chleba
zbierają ptaki i ludzie
wiatr szeptem przesuwa chmury
piaskiem wypełnia losy
wspomnienie
już się nie powtórzy
łzą zakręci i rzeką
ukryte w muszli jak cisza
w bezkresie dzisiaj zamieszka
pusto
dziura na przestrzał
wiatr dusze wywiał
rozgonił po niebie
wypatruję jednej co kiedyś
jak jesień dojrzewała w sercu
Możliwości
*
o sprawach ważnych
powiedz raz lub wcale
nie odwracaj głowy
podobnie o wierze
opowiedz Jemu
a potem
nikomu
*
chciałem napisać wiersz
z sensem i trochę mądrze
jesteś poetą zapytał wiatr
odpowiedziałem
a skądże
*
żyję mniej
u wezgłowia stróż
nieśmiało pytam
czy to już
Pobrzaski
*
wciąż szybciej i więcej
witryny za nas przejrzały na oczy
zegar stanął o czasie jak chwila
której zabrakło śmiałości
*
słaniam się od ciszy i wiatru
jak drzewo co uległo morzu
odcumowałem myśli
splecione ze słońcem
zatonęły w słowach
*
wciąż sam bez skrupułów
obgaduję ranek
gwiżdżę na sny z filiżanką w dłoni
przechadzam myślami po niebie
podsłucham
stąd dotąd myślę
czas stanął pośrodku pól
lęk jak strach na wróble
samotny
w kolejce do siebie
cienie coraz dłuższe
czekam na kolejną szansę
odwrócę bieg rzeki dobrym słowem
nie służę marzeniom
oklejam dni plastrem
co usłyszę zapomnę
jak pies co przestraszył się mgły
już wracam jak noc
coraz bliżej mami ciszą
bliżej domu ulegam
znanemu dotykowi światła
tylko teraz
***
wymierzałem ścieżki
czasem i światłem
teraz sercem
kamieniem przy drodze
***
obejmij pamięcią
las się cieniem pochylił
słowem z pokorą
gdy w kamieniu zamilkło
***
zachód ubrał w niepamięć
pobiegł zabarwił życie
parę chwil zaślubionych morzu
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »