Bitwa pod Grunwaldem cz 1

nad wzgórzami Grunwaldu zaświeciły zbroje
powiewają proporce - groza z niepokojem
dwie potęgi przed bitwą - drżą na wietrze trawy
spłyną dzisiaj krwią istnień - czeka tumult krwawy
złowrogi szczęk żelaza z groźbą echo niesie
skryte polskie chorągwie wyczekują w lesie
w piekle słońca Krzyżacy - ogniem lipiec piecze
Mistrz Ulryk wzywa w pole śląc dwa nagie miecze
domaga się rozprawy - potęgę już marzy
mkną posłowie do króla ze słowem obrazy
mieczy mamy dostatek – rzekł – i Bóg rozważy
rozstrzygnie na tym polu - kto mocny z mocarzy

decydujące chwile - w ciszy stają w szyki
lecą gońcy z donośnym – gotuj się – okrzykiem
wyszły zbrojne sztandary unosząc błaganie
ostatnia prośba Matce płynie w niebo łkaniem
grzmi Hymn Bogurodzicy - z całej piersi mocy
potężne serc Sławiena - szeregi jednoczy
brzmi kołysząca chwała z bolesnym cierpieniem
skargę zanosząc jękiem - polecając drżenie
przetacza się otuchą - przed bitwą oddanie
tysięcy gardeł grzmotem - cześć z ofiarowaniem

ruszył Witold szeregi i poszły w bój kopie
nisko na karkach koni - w szalonym galopie
nad nimi grad z bombardów - lawiną kamienie
lecą miotając trwogę - rażąc przerażeniem
z furią mknie nawałnica - zagładę śląc w lęku
strach z rąk łuki wyrywa - straceni wśród jęków
rozniosła jazda Litwy działa i łuczników
popłoch grozę unosi - rozpacz niesie w krzyku
jak taran przeszli z hukiem - druzgocącej skały
krwawą chmurę skowyty - bólu rozdzierały
gniew tratował i miażdżył - żniwem złości rany
w puch rozbili piechotę – szczęk kości łamanych

zmietli łuki najemne - w pył dumę Albionu
drzewca grotem orały - krwawy ślad pogromu
mknąc huraganem kopii śmiercionośna siła
trupio bladą wiecznością - pole zaścieliła
rwą zmiażdżywszy piechotę Litwini Witolda
białoruskie chorągwie i tatarska orda
ku spływającej z góry potędze Krzyżaków
złowrogo rozpędzonej - sunie znak po znaku
strachu ławą nadciąga błyszczą w słońcu zbroje
rząd kopi pochylony - grozy niepokojem

dudni ziemia złowieszczo - śmierć niosą sztandary
duma z pychą nadciąga - wraz z piekła pożarem
z drugiej strony bez lęku mknie chmura w dolinie
ofiara krwi za krzywdy - daniną popłynie
Litwa wraz z Białorusią kurzawy obłokiem
rozwinęli swe skrzydło w zwarty łuk szeroki
z pogardą w karkach koni leci ordy wycie
starli się u stóp wzgórza - na granicy z życiem
w śmiertelnym zwarciu leżą - pokotem ciał zwały
w jedynym mgnieniu grotów - na wieki zostały
pierwszy szereg legł ścięty pod całunem bieli
piekło bitwy w dolinie - rozdaje i ścieli

idzie na polskie skrzydło - potężna lawina
na kształt drapieżnych ptaków - płaszcze cwał rozpina
wiatr złowrogo unosi - dudniąc ziemia jęczy
dwadzieścia znaków grozy i kopyt tysięcy
krwiożerczym rzędem kopi - dysząc straszy mordem
impetem masy stali - rwą z huku akordem
w nich bij! - grzmiało w szeregach - ostatni znak krzyża
ruszyli przeciw groźbie co z pychą się zbliża
dumnie szumią chorągwie - wiew proporce chwyta
dygoce galop grożąc - grzmią wrogo kopyta
fruną z furią kropierze - pochylone groty
unoszą strach na drzewcach – gniew tętni łoskotem
mkną z grzmotem zwartą ławą poczty chorągwiane
złowrogo połyskują - niosąc śmierci ścianę

skrzydłami nienawiści rozpędzone strony
starły się u stóp wzgórza - z impetem szalonym
szeregi przeorane - walą się ze szczętem
w tumulcie łamią drzewca – zgrzyt stali z zamętem
tuman kurzu pod niebo - bolesne cierpienie
hukiem się zgroza przetacza - z dzikim koni rżeniem
z rykiem otuchy z gardeł - tratowane ciała
śmierć w szeregi się wdziera - pożogę rozwiała
miecze zaciekle sieką - błyskają złowrogo
wściekłość z rozmachem w tarcze - pomieszana z trwogą
topnieje moc zakonu i górą korona
potężna gniecie siła - rozpędem niesiona
zajadły cios za ciosem razy ślą topory
giną w nóg gąszczu płaszcze - danina pokory

prą Krzyżacy Litwinów - gniotą niczym skała
lekka jazda czternaście chorągwi związała
pod kopytami toną - daremnie sulice
tną łuną gniewu płonąc - zalanym krwią licem
odwagę Litwa znaczy czerwieni purpurą
straszliwe zwarcie stali z bohaterską skórą
zjadliwie rażą kirysy zadając rany
rozpacz z rykiem uderzeń i jęk obłąkany
ścierającej się stali - wściekłe puginały
w starciach krzyżują kordy - czas męki i chwały
giną całe zastępy i choć mężnie staje
setki istnień śle życie - wita niebo rajem
niosą się jęki mężów w górę pod obłoki
w gąszczu nóg gasną oczy - śmierci mętnym wzrokiem

potężnie napierani przez żelaza ścianę
nie sprostali Krzyżakom - konie tratowane
i bezlitosną ławą parci gęsto giną
łamie się prawe skrzydło i cofa doliną
jak wiatr pierwsi Tatarzy z pola pierzchli z wyciem
umykają chorągwie - mkną unosząc życie
rozpędzone za nimi ze zwycięzców szałem
poszły krzyżackie znaki z rykiem wczesnej chwały
samotnie białoruska strona pozostała
cofa się ku Polakom jak ruchoma skała
zawzięta lecz topnieje - krucha pod żelazem
w rzeź bitwa się zamienia - rozpaczliwe razy
uporczywie zadają umęczone dłonie
spustoszenie toporów i krew płynie błoniem

z pianą wściekłości Niemcy wspinają swe konie
dziki pod przyłbicami - szał zwycięstwa płonie
tną nadludzko berdysze lecz ranami broczy
trwają mężnie zastępy - śmierć zagląda w oczy
zażarcie walczy Smoleńsk - droga krwią ocieka
ginie cięty nieludzko i odwagi rzeka
razem z hukiem unosi ich ostatnie tchnienie
w ryku przekleństw rycerzy - konają z cierpieniem

poszły w sukurs trzy znaki i precz odrzuciły
Krzyżacy smak poczuli - kopii polskiej siły
gdy królewskie sztandary natarły w impecie
cofają się spychani - mężne ramię gniecie
z lękiem giną szeregi - w rozpędzonej złości
wściekłe walą topory - rażą bez litości
z mocą parci ciosami mieczów w polskiej dłoni
padają gęsto trupem - giną w cieniu koni

w zgiełku śmierć spaceruje i pękają szłomy
ryk grozy i harmider - żywioł rozwścieczony
miesza się z bij z donośnym - razami zwycięskich
i krew włóczniami spływa - - Niemcom widmo klęski
w oczy patrzeć zaczyna lecz wraca z odsieczą
pogoń przeciw strudzonym długim bojem mieczom
nacierając na skrzydło z furią w polu bitwy
unurzani krwią w chwale zdziczałej gonitwy
bezładnie uderzają - ryk wznosząc otuchy
przetacza się złowrogo przez szeregi głuchy
przytłacza ciężkim bojem - chorągwie znużone
gniecie gwałtowna siła - godząc w polską stronę
tuman kurzu ze zgiełkiem - unosi w dolinie
chaos wkradł się w szeregi - danina krwi płynie