Ranek


RANEK

Przez uchylone okno
Jak motyl wkradł się ranek
Przez chwilę krążył nad moim łóżkiem
Potem policzył storczyki na oknie
W końcu przysiadł na firanie
I zamyślony podparł brodę paluszkiem
Czeka aż wstanę

A ja nie chcę zbudzić się ze snu
By w szarą otchłań codzienności
Jak w pułapkę wpaść znów
Wolę w mym śnie kolorowym
Otulona ciepłym wiatrem
Szybować z ptakami
Tuż pod lazurowym niebem
Z nadzieją, że właśnie tam
Spotkam Ciebie

Pamiętam
Ty w kraciastej piżamie
Śmiejesz się zalotnie
Podając do łóżka
Rogalik i kawę na śniadanie
A ja w piżamce skromnej
Odurzona poczuciem anielskiej błogości
Po nocy wypełnionej
Zapachem storczyków i namiętności
Nie czuję głodu
Jestem jedynie spragniona
Twojej bliskości

Przysiadasz na łóżku
Całujesz w czoło
Twa czułość jak balsam
Wszystkie rany się goją
I odradzają się marzenia
Już wiem, że mogą się spełnić
Chociaż myślałam, że są nie do spełnienia

Pamiętam
Tydzień później
Świat runął w oka mgnieniu
Wszystkie marzenia skryły się w cieniu
W rozpacz jak w przepaść wpadło opuszczone serce
Chciałam odejść z Tobą i nie żyć nigdy więcej
Dziś nie wiem i nie chcę domysłów snuć
Czy zbrakło mi wtedy odwagi
Czy właśnie odwaga dała mi siły
By dalej żyć

Od tamtej pory
Smutek wkradł się w moje życie
Pozbawiając storczyki na oknie zapachu
I wszystkie śniadania smaku
Zginęły uczucia i zmysły w niebycie
W pamięci pozostał tamten ranek
Twoje ciepłe dłonie
I tamto śniadanie
Najsmaczniejsze w świecie
Jego smaku nigdy nie zapomnę

(3 czerwca 2011)