Któregoś razu
Spałeś tak spokojnie , z otwartymi ustami
więc niespostrzeżenie zajrzałam do środka.
Ściany pomalowane pomyłkami,
w kącie,,ja"szoruje pamięcią
miejsca pokryte rdzą.
Uśmiechasz się do wspomnień,
które pełzną po zimnym oknie.
Brak tutaj śpiewu wiatru,
cisza przysiadła na firanach,
obok złudzeń i zwątpień.
Czułość drży z zimna,
wydzierając źrenicom ostatni
obraz lipcowego księżyca.
Chcesz?-pędzlem fantazji
pomaluję szary ten świat,
żeby można tu było wytrzymać .
Tylko jak ożywić zaschnięty dialog?
Gdy słowa pobiegły
brzegiem martwego morza.