Czerwony Kapturek - to ja!


/na podstawie bajki Braci Grimm/

Niedaleko skraju lasu
mieszka babcia ukochana.
Jest wesoła i odważna,
Choć jest w domu całkiem sama.

Gdzieś na strychu,w ciemnym kącie
babcia stary kufer miała,
a rodzina nietoperzy
dobrze jego pilnowała.

I zdziwiłam się ogromnie,
gdy ze szkoły raz wróciłam.
Mama czapkę prasowała…
stary kufer zobaczyłam!

Zaraz potem mi ją dała:
- Czas, by teraz twoja była.
Jest pamiątką po mej babci.
W niej bajeczka się ukryła.

Nałożyłam ją na głowę.
- To czerwony był kapturek!
Taki sam, jak w mojej książce.
Jest kołnierzyk…daszek…sznurek…

Dziś sobota – nie ma szkoły.
Babcia dzwoni: - źle się czuję.
Nie mam siły nic gotować
i lekarstwa potrzebuję.

Mam rowerek, w nim koszyczek.
- Mamo, raz pojadę sama.
Jestem duża więc poradzę.
- Bądź ostrożna – mówi mama.

Wzięłam radio, bo z babunią
pioseneczek słuchać lubię.
I kapturek zawiązałam.
Teraz w drogę! Się nie zgubię.

Na polance, wilk - łobuziak
Przy mrowisku podskakuje.
Drażni małe niebożęta
Tańczy, gwiżdże i rapuje:

- "Rap – rap, chrum – chrum,
lubię psoty, straszyć dzieci
rap – rap, chrum - chrum
i na figlach czas mi leci.

- Rap – rap, chrum – chrum
Nagle przestał. Już nie śpiewa…
Poczuł wilk słodziutki zapach
i wychylił się zza drzewa.

Podbiegł do mnie – w kosz zagląda.
Swym ogonem wymachuje.
Daje łapkę, się przymila
i kundelka naśladuje.

- Tak jak pies masz cztery nogi
I uśmiechasz się potulnie,
- zejdź mi z drogi miły wilku.
Tyś nie straszny…tak ogólnie…

Wilk podstępnie wypytywał:
- Co tu robisz w lesie sama?
Obwąchując wkoło koszyk:
- Gdzie twój tato? I gdzie mama?

- Nie mam taty, tylko mamę.
która mnie adoptowała.
Bardzo dawno…nie pamiętam.
Wtedy byłam taaaka mała.

Tam, na końcu leśnej drogi
chora babcia na mnie czeka.
Mam lekarstwo, rosół, ciastka…
- Od koszyka bądź z daleka!

Wilk dał susa w gęsty lasek
i na skróty gnał do chatki.
Naśladując głosik dziecka:
- Otwórz babciu…mam ci kwiatki.

Ucieszona babcia, prędko
Drzwi do domu otworzyła.
Patrzy w lewo…potem w prawo…
- Moja wnusiu…?- Nie skończyła.

Hyc! Staruszkę połknął zwierzak
i do łóżka się położył.
Teraz czeka na dziewczynkę.
Okulary babci włożył.

Dojechałam już do chatki.
Drzwi otwarte zobaczyłam.
W środku babcia…lecz zmieniona…
- Aż tak chora? – Się zdziwiłam.

- Babciu…uszy…twoje uszy…
takie duże…- wybąkałam.
- Duże? – Wnuczko - wygodniejsze,
bo w tych małych źle słyszałam.

- Twoje oczy… takie wielkie!
Nie chcę babciu, byś wstawała…
- Troszkę większe są dlatego,
abym lepiej cię widziała.

Przestraszyłam się na dobre.
- Dziwne, długie zęby twoje…
A wilk już cierpliwość stracił.
- By cię połknąć dziecko moje!

I wyskoczył spod kołderki.
Połknął mnie! Już w brzuchu byłam.
Tam skuloną, zapłakaną
babcię swoją zobaczyłam.

Nie płacz babciu. Mam radyjko!
Dyskotekę tu zrobimy.
Może kaszląc nas wyrzuci?
Wtedy już się uwolnimy.

Pan leśniczy przez lornetkę
ptaszki w gnieździe obserwował.
Kiedyś był weterynarzem
i w lecznicy też pracował.

Nagle słyszy: w małym domku
wycie, hałas – co się dzieje?
Zajrzał cicho przez okienko.
To wilk wrzeszczy i szaleje!

Wbiegł do domku. – Gdzie jest babcia?
Zwierz się wije z bólu, jęczy
i skruszony: - ratuj, proszę.
Babcia z dzieckiem mnie zadręczy!

Na ciasteczka smaczek miałem,
więc połknąłem babcię, wnuczkę.
One w brzuchu rozrabiają.
Zły postępek - mam nauczkę!

- Ty nicponiu! – Rzekł leśniczy.
- Muszę szybko je ratować!
Wyjął nożyk, igłę, nitkę:
- Będę ciebie operować!

Wdzięczna babcia – leśniczego
na ciasteczka zaprosiła.
Wilk już zepsuł swą opinię
- taka jego kara była.

Bez przyjaciół – smutne życie.
Lecz on na to zapracował.
Teraz, do innego lasu
Szukać szczęścia powędrował.

/ Elżbieta Halina Jones,

15 maja.2010./