zszarzało

nigdy nie brałam lekcji z szyderstwa
by nie urazić wolałam milczeć
wierzyć też chciałam w uczciwość serca
i nie podążać jak stadne wilczę

ranić nie było także w naturze
ani wyśmiewać z człowieczych przywar
dobrze mi było we własnej skórze
choć często smutek z euforią grywał

tęskne ballady znaczyły kartki
z gestów powstawał zmyślny menuet
a moich myśli strumień zbyt wartki
poezji nie chciał czasami ulec

więc dopieszczałam tęsknym spojrzeniem
każde muśnięcie wrażliwej ręki
lecz sprowadzałeś prędko na ziemię
teatr iluzji wchłonął ciżemki