Nokturn

Spadają lekko ostatnie liście,
płynące za dnia na wiatru ramionach,
ostrożnie, gładko, tak posuwiście,
trącając lekko gałęzie w jesionach.

Srebrzysty wędrowiec gwiezdnego nieboskłonu
srebrzystą batutą daje znak,
podnosząc dźwięki wieczornego tonu
uśpione za dnia słodko tak.

Zabrzmiały już werble rosy wieczornej,
partie skrzypiec konik polny gra,
słychać dźwięki cykady zadziornej,
co szelest liści za dyrygenta ma.

Powiew wiatru jak skrzypek z przeźroczy
trąca tańcząc struny gałęzi wierzbowych.
Ze świerszczem wiolonczelistą cicho się droczy
o wieniec leśny z kwiatów liliowych.

Nagle, jak powiew wiatru wschodniego
co się wdziera w gęstwinę lasu,
zabrzmiały dźwięki poloneza dawnego,
jakby sprzed wojennego czasu.

Srebrzysty wędrowiec ludzkiego losu,
złotym promieniem świecy oświetlony,
nuty wspomnień jak naręcze wrzosu
składa na klawiszach rozmarzony.

Echo śmiechu w nutach szklanych
rozbawionych tancerek wspomnienie,
co w dworskich salach różami zasłanych
tańczyły aż w zapomnienie.

Nut rosa kroplami przeźroczy
miękko opada na heban fortepianu,
a w każdej z nich czas pomroczy
czar dawnych dziejów stanu.

Wtem dźwięk szybki, głos niespokojny
w setkach nut na dziesiątkach klawiszy,
grzmi jak burza z wichrem wojny
i śmiechu tancerek nikt już nie słyszy.

Akordy,oktawy, iskrzą pod palcami
jak ogień historii spiętrzone.
Ustało, ucichło i tylko nocami
wciąż lasy szumią niezmienione.