Bieszczadzkie przygody(zielony wilk)

mapa to szkic długopisem miły prezent od miejscowych
podążać mam przez pastwisko potem skrótem przejść olszyny
azymutem prosto w górę aż trafię na las bukowy
jest osiem kilosów z hakiem - spacerek na połoniny

sprawa prosta bo po drodze prowadzi szlak na smerecką
toż to pestka dla górala odnajdę mały pagórek
świetną mapę mam w kieszeni – mówili że trafi dziecko
popołudnie słońce świeci raźno maszeruję w górę

drogę zagrodziły żerdzie z konieczności między krowy
gram rolę torreadora nie patrząc co im tam zwisa
nogi za pas bo zazdrosny goni amant zarodowy
więc szczupakiem niczym Wszoła bo mogłaby być korrida

w trawie napotkałem łanie co turystę mają w dupie
spoglądają tylko na mnie a ludzie pletli androny
nie uciekły i potulne niczym kobieta po ślubie
myślę sobie - ale heca zwierz tutaj jest oswojony

pasą się małe cielęta kusi żeby je pogłaskać
ryk straszliwy mnie otrzeźwił z rogami zadzierać nie chcę
nawet myślałem o drzewie bo zazdrosny pan i władca
z zagajnika strzegł haremu groźbą tępiąc konkurencję

z konieczności muszę w prawo i trochę drogi nadłożę
trafiam olbrzymie wykroty i potok drogę zagrodził
cały plan z genialną mapą w tym momencie w diabły poszedł
bo nie wiem nawet gdzie jestem wertepy muszę obchodzić

wspinam się na jakąś górę żeby cokolwiek zobaczyć
Smerek się bieli daleko więc się rozstałem ze szlakiem
potoki trawią czas drogi gonią godziny w rozpaczy
w piersi iskierka nadziei że ścieżkę zwierzyny trafię

wtem myśl genialna mnie naszła że woda wpada do rzeki
więc lecę znowu w te doły jak dzik korzystam z moczarów
muszę się z głuszy wydostać w potoku błękit się ściemnił
tylko ar nieba nad sobą i noc mnie straszy po karku

po długiej drodze jest jasność nurt do kąpieli zachęca
w blasku księżyca się mieni błogie koryto Wetlinki
trzy kilometry zostało funduje spacer duch Biesa
lecz z ulgą moczyłem tyłek bo nie pożarły mnie wilki