Bieszczadzkie przygody (zezowate szczęście)

maszeruję na skróty lecz kiedy pech trapi
słychać łoskot kamieni idzie niedźwiedź zboczem
więc dostaję wiatr w nogi i zmykam od grani
w potoki daję dyla spociło się krocze

znów wspinam się cierpliwie nagle pełne spodnie
słyszę ryk - włosy dęba - wielki jeleń kroczy
muszę huku narobić na duchu się podnieść
i powoli zejść z drzewa gdzie mój lęk wyskoczył

idę dalej odważnie wtem strach pierś na przestrzał
nos schowany zza drzewa wysuwam nieśmiało
widząc dzika z młodymi przezornie uciekam
przez hałas stado w drugą z hukiem poleciało

po zadyszce przez trawy wtem żmija jak talerz
noga w powietrzu wisi a na plecach mokro
zimny dreszcz - jej też chłodno nie ucieka wcale
omijam i złorzeczę - wszystkich tu przyniosło

coś przebiegło cichaczem w gąszczu ślepia błysły
podszyty trwogą myślę – brakowało wilka
przeciągłe wycie słysząc serce ledwo dyszy
wielka ulga bo w krzakach sterczy lisia kita

tylko rysia brakuje - głupio się wyrwało
jakby na zawołanie skalne rumowiska
podziwiam świeże ślady widząc ucztę małą
zmykam bo nie chcę służyć dla misia za przysmak

trafiłem na borówki wielkie jak czereśnie
coś miłego mam wreszcie raj dla podniebienia
lecz mrówki mnie oblazły i gryzą boleśnie
obok wielkie mrowisko trzeba się rozbierać

na rozłożystym buku kociak całkiem miły
nawet nie drgnął śpi sobie pewnie wypoczywa
z daleka go omijam zaraz połoniny
więc do zielonej wyspy uparcie kurs trzymam

zachwyt w oczach bo nagle widzę przechlapane
wysilając intelekt złorzeczę jak diabli
chaszczy chwytając pnę się i przeklinam ścianę
spadnij - pocieszam ducha drapiąc się do grani

wreszcie jestem na szlaku i kłopoty widzę
na obcasy zezuję podziwiając problem
bez przerwy się wbijają w bieszczadzki chodniczek
potem trudno wydostać - antypoślizgowe

dama pragnie zejść szybko o wskazówki prosi
pokazuję na zbocze mówiąc – trochę trudniej
z uśmiechem że w tych butach musiałbym ją znosić
pójdę boso – powiada i ściąga obuwie

odradzam i idziemy ku Chatce Puchatka
wiatr się wzmaga chce zepchnąć prowadzę za rękę
jest zimno i ze strachu pewnie mokro w majtkach
bo trzęsie się w dół patrząc i ściska dłoń z lękiem

w końcu pokonaliśmy wszelkie niewygody
złap stopa na bezludziu - został tylko motel
lampka wina rozgrzewa to już nie mój pomysł
jakoś trzeba zakończyć bieszczadzką przygodę