DRZEWO

DRZEWO

Przy rodzinnym domu
przeciwsłoneczny parasol,
stary, tęgi, wysoki,
rozłożysty klon.

Upalne popołudnie,
znikają błękitne obłoki,
napływa niebem niemal czerń,
minuta szału niebios.

Szum trąby,
potężne drzewo tańczy,
wyskakuje z ziemi,
kładzie się na żelaznej bramie.

Zdziwione korzenie patrzą na świat,
wyrwa, cisza, Eol zrobił swoje,
zza chmur wygląda słońce,
opromienia zielone liście.

Za chwil parę będą konać.
Przybyło tak dużo nieba,
serce przeszywa żal,
rozkładany z marketu, marny ersatz.

Zdzisław Szabelan, BYDGOSZCZ.