Wyścig zbrojeń

Z żelaznych zasad ukułem swą zbroję,
w lewej ręce tarcza, która wiarą się zowie,
w prawej ręce długopis którym te słowa skrobie
i kreślę ten opis posługując się słowem.

Dla wielu orężem są te pieniądze na stole,
dziki którym kształtują dowolnie ludzką wolę,
chcą byś kupował tylko oryginalna cole,
zwiększając globalnym firmom obroty handlowe.

Dadzą ci kupony rabatowe i toalety darmowe,
bylebyś zamiast zdrowe wcinał jedzenie śmieciowe,
zresztą taka sama dali ci do podpisu umowę.

Trwa wyścig w którym kłamstwo to oręż,
dobro i zło obraca się wciąż na druga stronę,
za łapówki pod stołem będzie to załatwione,
byle odpowiednie kwoty zostały wpłacone.

Światem rządzą banknoty a nie ludzie,
to jedni zbierają w pocie czoła i trudzie
inni przejadają w domach przy wódzie.

Znów niepokój do moich myśli wnika,
że prędzej niż muzułmanie i dżihad,
zabije nas chlanie wódki z kielicha.

W świecie gdzie człowiek smogiem oddycha,
maska na twarzy chroni od dymu z komina,
stary czas, gdy rósł tu las ci się przypomina,
sprzed momentu, gdy postawili tego olbrzyma.

Budowanie ze szkła i betonu się rozpoczyna
a wyścig zbrojeń rejestruje znów statystyka.