Sympatyczna odmiana

Znowu wstajesz lewa nogą z wczesnego rana,
za tobą sprawy się wloką jak ta niepozałatwiana,
inni pomóc ci nie mogą, bo twoja rana
tkwi gdzieś w sercu głęboko i niedostrzegana
jest przez nikogo a także bagatelizowana
przez tego dzięki któremu została zadana.

Tym kimś jest twój ojciec albo twa mama,
która znów wraca po pracy pijana,
trzymając w ręku butelkę szampana,
bo alkoholiczka jest rzadziej dostrzegana,
rzadziej niż mężczyzna napiętnowana
społecznie i na odwyk kierowana.

Czytasz "Pod Mocnym Aniołem" Pilcha,
znowu znajdujesz tam usprawiedliwienia
słowa, choć boli głowa i wątroba.

Nie identyfikujesz siebie jako uzależniona
osoba i terapie kończą te same słowa.

Znowu mówisz, że ta butelka ostatnia,
to jakiś inny facet w parku się załatwia,
ktoś inny z barku zabrał ci pół litra,
ktoś inny - ten facet z twojego lustra.

Nie czujesz się winny tego, że muszla
klozetowa znowu jest zarzygana,
tak samo jak twoje wierzchnie ubrania,
po wytrzeźwieniu zabierasz się do prania.

Ratuje z tego dziewczyna spotkana,
podczas pieniędzy z bankomatu wypłacania,
w twym życiu następuje sympatyczna odmiana.