Słucham

Powietrze wypełnione dźwiękiem,
chyba nie potrzeba nam nic więcej,
chce tylko zamiast martwą cisze,
słyszeć twe żywe bijące rytmicznie
serce.

Unoszę swój wzrok ponad tęcze,
Bóg zawarł z Noem przymierze,
na moją głowę spadają krople,
deszcz bębni o szyby -
radośnie moknę.

Nie pytam co by było gdyby,
- patrzę z innej perspektywy,
Polskę przemierzają kultur rymy,
pewnie u siebie mamy też Krymy,
słowem tego na pewno nie wyrazimy.

Już się nie kłócimy o to jaka
powinna być ta nasza Polska,
ani kto zajmie w wyścigu podia,
gdy dźwięczy waltornia na Ormian
festiwalu lub gra kapela Romska.

Ideał w każdym calu - muzyka włoska,
doza refleksji spoza fleksji odmian,
bez koneksji fala emocji doznań,
jak atak apopleksji - nagła
i gwałtowna.

Cudowna melodia - cicha i łagodna,
synergia -
czysta esencja wody i ognia,
jak księżyca pełnia pełna światła.

Wpadająca do ciemnego pomieszczenia,
uwznioślająca bliżej Boga sumienia,
czasem robi oszałamiające wrażenia,
w chwilach skupienia przechodzi do milczenia.