Sen z elfami i o elfach

Sen z elfami i o elfach

Pozamykane w wielu snach, wszystko jest światłem, wszystko cieniem,
A rozbudzone tkwi tak w nas jak pół nadzieja, pół zwątpienie.
Po liściach nocny spływa znój, pogasił lampy już Aladyn;
Głuchy usłyszy elfów ból, ślepego olśni blask kaskady.

Znów Dziwożona ruszy w pląs, z dębowej szaty wyzwolona,
Cieniem zawiśnie jakiś ptak nad łąką pełną niedokonań.
Wśród powikłania jawy, snów, w pełnym odczuciu błogostanu,
Codzienność stale miesza się, przechodząc z sacrum do profanum.

Wsparty o ziemię kostur drży, bez skargi niosąc własne fatum
Lecz elfom także brak jest snu, a może tańca pośród kwiatów.
Wszystko wplecione w senny czas, w litanię dźwięków i półgłosów ,
Szelestną ciszę miałby ktoś, kogo odnaleźć tu nie sposób.

Więc pochylony milczę wciąż, w niedoskonałość zapatrzony
Gdy bliżej zmierzchu jest niż dnia, z lat doskonałych, z lat szalonych.
Czasami pobiec chciałbym gdzieś, gdzie się nie zjawia nocna zmora,
Z elfami nocne życie wieść. Lecz wiem… to było dobre wczoraj.