Kapryśna (pogoda)

Nie chciałem dla Ciebie
zrywać kwiatów, gdy była wiosna,
Ty pewnie byłaś zazdrosna,
o to, że odwiedziłem szklarnie,
dlatego od rana śnieg pada,
a dłoń bez rękawiczki marznie.

Zgubiłem ją na śniegu właśnie,
a ty myślisz, że pamiętam imię,
twej przezroczystej skóry barwę,
wszak mogłem oddać ją Marcie,
po czym odejść sobie bezkarnie.

Zostawiwszy rękawiczkę własnie
odszedłem i ręka mi marznie,
lecz zaraz do busa wsiądę,
a ty rozkapryszona okropnie,
me zachowanie za złe
będziesz miała
i śniegiem dokuczała.

Taka nadąsana wciąż myślisz o mnie,
a rękawiczkę oddasz mi na wiosnę.