Jesień z panną Krysią w tle

Samba jesienna o poranku...
Na parapecie gołąb przysiadł.
W parku aż tłoczno od kochanków,
gdzieś w oknie siedzi panna Krysia.
W koszyku trzyma kłębek wełny,
dziś skończy sweter - szał zupełny,
choć drapie w plecy przędza mysia.

Zaraz otworzy miodu słoik.
Z lubością oblizując łyżkę
przejdzie na palcach przez pokoik.
Na półce ma romanse wszystkie.
Jesień nie straszna pannie Krysi,
na pajęczynie pająk wisi.
Krysia pająków się nie boi.

Pachnie jabłkami mała sionka,
kot pomrukuje na kolanach.
W książce pożółkły list od Bronka,
jak liść, co oknem wpadł tu z rana.
Jesień do domu cicho wchodzi,
a za nią siwy czas - czarodziej,
a przecież nie słyszała dzwonka.

Zachodzę czasem do Krystynki,
gdy jesień jest już z barw wyzuta.
Wymieniam plotki i nowinki,
a z radia sączy się Grechuta.
Dobrze, że jesteś, mówię do niej,
świat tu nie pędzi nieprzytomnie
i jest wielkości mandarynki.

25.10.2011