Chorwackie opowieści miłosne 2

Autor: 

Dzisiaj poniedziałek... Wstał śliczny dzień. W mojej ojczyźnie każdy jest taki. Inny od wszystkich i magiczny. Rano trochę popracowałem. Przed południem uciąłem sobie drzemkę na jednej z ulubionych, tutejszych plaż.
Około pierwszej godziny poczułem silny głód. Znam w Cresie wszystkie restauracje, ale szczególnie jedna przypadła mi do gustu. Serwują w niej doprawdy genialne palaczinki. To takie naleśniki z delikatnego ciasta wypełnione rozmaitymi pysznościami. Mnie najbardziej smakują te z powidłami śliwkowymi.
Skierowałem więc swoje kroki w stronę wspomnianego lokalu. Zdziwicie się, jak zdradzę Wam tajemnicę jego nazwy. Brzmi ona: "Miłość od pierwszego spojrzenia".
Wszedłem do budynku pamiętającego czasy Austro-Węgier i złożyłem zamówienie. Jak zawsze usiadłem na zewnątrz pod parasolem w kolorze kości słoniowej. Niewielu o tej porze odpoczywało tu gości spragnionych kulinarnych doznań. Jeden turysta (na takiego wyglądał), dwóch wyspiarzy zawzięcie grających w karty. Kłócili się o każde rozdanie.
Mą uwagę przykuła pewna postać siedzącej dziewczyny. Sączyła powoli piwo. Od razu przykuły mój wzrok, jej oczy. Lśniły czarodziejskim blaskiem. Były zielone niczym drogocenny malachit. Stolik kobiety znajdował się w bliskości mojego. Stąd mogłem przyglądać się jej do woli. W oczach dziewczyny oprócz wrażliwości i dobra spostrzegłem głęboki smutek.
Czasami i takie rzeczy można wyczytać ze spojrzeń.
Dziewczyna nosiła długie, opadające na ramiona kasztanowe włosy. Całości uroczego widoku dopełniała inteligentna, jakże cudowna twarz. Delikatnie pomalowane brwi i rzęsy, nieśmiało podkreślona pomadką linia ust.
Nagle powiało dość silnym podmuchem ciepłego wiatru. Zjawiskowa istota odgarnęła targnięte wiatrem włosy znad czoła. Zawirowania powietrza przyniosły nie tylko chwilowe zmiany w jej fryzurze. Dostarczyły do mojego umysłu romantyczną i ważną wiadomość. Informację o rodzącej się miłości od pierwszego ujrzenia. Tak, tak, zakochałem się!!
Marzyłem o takiej chwili od dziecka.