droga wstęgą rzeki

oczy wycieram z deszczu
chusteczką z babiego lata
drzewa poczerwieniały
zimnym haftem szronu

krople zastygły lodem
serce w niewoli
pasma dymów nad ziemią
tkają z mgieł kobierce

rozkołysane sosny
statki moich nostalgii
na polu samotna grusza
śni o przemijaniu

czas wędrować
w plecaku okruchy chleba
i dwa szare kamienie
jak ciężar istnienia