Frau Marta Rozdział X Szare dni

Autor: 

Następnego dnia rozpoczął się zwykły szary jesienny dzień. Nie było w nim Frau Marty. Oprócz epizodu ze zgubionym telefonem brata ten dzień nie wniósł nic nowego do życiorysu Mariusa. Jak zwykle po szkole musiał wrócić do szarej rzeczywistości. Do swojego akademika, który był przepełniony podobnymi do niego osobami. Taka wymiana z Niemiec. Erasmus. Jedynie podczas zajęć z Literatury Powszechnej mógł spotykać się z Frau Martą. Nawet poniedziałkowe spotkania w busie mu zabrali, gdyż przesunęli zajęcia z poniedziałku na wtorek. Dowiedział się o tym akurat dzisiaj podczas ostatnich poniedziałkowych zajęć. Wsiadając rano do busa miał nadzieję, że spotka przynajmniej Frau Martę. Jej jednak nie było w busie. Nie chciało mu się nawet wysiadać pod Piekarnią Białogon. Nie było sensu iść do Galerii Planty. Idealna sukienka została już zakupiona i zapewne Frau Marta nie zechce prosić go o radę w sprawie kupna następnej. Każda następna będzie brzydsza od tej sukienki z wczoraj. Niezależnie od tego jak będzie wyglądać, chciał ją zaprosić na co najmniej jeszcze jedno wesele. Wiedział, że póki co nie ma na to szans. Jedyne co mu pozostawało to przynieść jej płytę z tego wesela. Przynajmniej mieć jakiś pretekst, żeby się z nią spotkać.
Póki co wiedział jedynie, że w czwartek pójdzie na herbatę i ciasto, żeby przywołać wspomnienia. Poprosi Frau, żeby przesłała mu zdjęcia z wesela. Potem zapisze je na komputerze. Tak jak inne zdjęcia z innych wesel. Ona być może wstawi jakieś zdjęcie z nim na Facebooku. Może kiedyś wstawi tam zdjęcia z ich wesela. Wiedział, że jest jeszcze jest na to za wcześnie. Tak samo jak na ustawianie statusu w związku na Facebooku. Wiedział, że cokolwiek nie zrobi, nie zatrzyma upływającego czasu. Kiedy o tym pomyślał postanowił zrobić jedną rzecz – opisać po kolei wszystkie związane z nią wspomnienia. Od ich pierwszego przypadkowego spotkania, aż po dzień w którym podjął się ryzykownego zadania spędzenia z nią reszty swojego życia. Rozmowy z nią na Facebooku i spotkania na weselu, to jedyne na co mógł liczyć. Już w tym momencie wiedział, że nie zamieni jej na żadną inną. Na żaden lepszy model.
Obiecał sobie, że będzie odprowadzał ją trzeźwą do domu. Spędzi z nią resztę swojego życia. Skończy w końcu studia magisterskie. Uwierzy w siebie, tak jak ona na ostatnim roku swoich studiów magisterskich. Pisała wówczas pracę o Bismarcku. Nie wierzyła, że może udać się zaliczenie drugiego roku. Przez rok nie zdała. Czasami żałowała swojej decyzji o wyborze germanistyki. Siedząc w gabinecie na ulicy Świętokrzyskiej wspominała swój licencjat. Wspominała swoje zajęcia na ulicy Kościuszki. W starym szarym budynku. On pamiętał ten budynek. Na licencjacie był tam po to, żeby dostać wpis od swojego nauczyciela od angielskiego. Żałował, ze wówczas nie spotkał się z Frau Martą. Mógłby poświęci jej więcej czasu. Spędzić z nią większą część swojego życia. Ona nie marzyła wtedy o wielkiej karierze naukowej. Dopiero rozpoczynała swoją ścieżkę. Była zaledwie świeżo upieczonym magistrem. Prowadziła lektoraty z języka niemieckiego. Gdyby wówczas wybrał niemiecki pewnie Frau Marta zapamiętałaby go. W obecnej sytuacji musiał budować wszystko od nowa. Można powiedzieć, że nieźle mu szło. Wiedział jednak, że to dopiero początek. Wiedział, że czeka go trudna droga do przebycia. Droga na końcu której czeka go szczęśliwe życie. Życie razem z Frau Martą. To co pozostawało w gestii planów wkrótce miał zweryfikować czas. Jednego był pewien. Na pewno zda wszystkie przedmioty w tym roku. Nie opuści żadnego z nich. Nie opuści równie Frau Marty. Nie odda jej żadnemu Markowi. Pozostanie jej wierny do końca życia. Nie pozwoli na to, żeby ktokolwiek ją skrzywdził. Wiedział, ze przed nim jest długa droga, a każde kolejne spotkanie z Frau będzie dodawało mu sił. Od tego dnia przestał już kroczyć samotnie przez życie. Znalazł swoją drugą połowę. Drugą połówkę jabłka. Był pewien czego chce w życiu. Miał jasno wytyczony szlak i obrany cel. Zamierzał go realizować za wszelką cenę. Nie mógł sobie pozwolić na kolejna porażkę w swoim uczuciowym życiu. Nie mógł sobie pozwolić na zaczynanie wszystkiego od początku. Czuł motywację do działań i był pewien swego. Czuł, że włożony trud i wysiłek przyniesie rezultaty. Tak jak przynosił do tej pory. Trzeba tylko pozwolić działać Bogu, który ma ułożony plan. Plan, który realizuje w stosunku do tych dwojga młodych zakochanych w sobie ludzi. Czuł się jak konkwistador, który zdobywa nowe dziewicze tereny, które zamierza potem skolonizować. Sam chciał skolonizować wnętrze jej serca. Zapełnić je swoja osobą bez reszty. Wypełnić jej pustkę szarych, smutnych, jesiennych dni. Nie tylko jesiennych, ale tez zimowych, wiosennych i letnich. Nie tylko w ciągu jednego roku czy kilku lat. W ciągu całego życia.