Szumo-szepty Rozdział IV Zranione Światło

Autor: 

Rozdział IV Zranione Światło
Światło przyszło do swoich a swoi go nie przyjęli. Tym zaś, którzy je przyjęli dało moc, aby się stali Dziećmi Bożymi. On właściwie był takim Bożym Dzieckiem, uświadamiały mu to zdjęcia z komunii świętej, które pokazywał swojej dziewczynie. To było tuż przed Bożym Narodzeniem. Dał jej w prezencie białego aniołka ze srebrnym sercem. Aniołka małego jak Jezus leżący w żłobie. Jezusa nikt nie chciał przyjąć. Czemu więc jego ktoś miałby przyjąć. Przyjąć go do swego serca ? Dla ich obu nie było podczas tych świąt miejsca. Kiedy siedział za stołem wigilijnym nie miał czasu nawet przeczytać rozdziału z Ewangelii wg. Św. Łukasza. Kiedyś czytał ją co roku. Ostatnio jakoś nikt go o to nie prosił. Niby połamał się z rodziną opłatkiem, ale życzenia były takie same jak co roku. Każdy życzył mu obrony doktoratu, którego on nawet nie zaczął pisać. Promotor kazał mu w trakcie tych świąt po raz kolejny poprawić plan rozprawy doktorskiej. Sam powoli tracił wiarę we własne możliwości. Na dodatek zginęła mu lista obecności z ostatnich zajęć jakie prowadził ze studentami.
Jedyne co pozwalało mu na chwilę zapomnieć o problemach to wódka. Tylko przy niej ludzie potrafili z nim normalnie rozmawiać. Niby wywalczył możliwość spania we własnym łóżku, gdy jego babka z którą do tej pory sypiał przeniosła się na dół, ale dalej miewał kłopoty ze snem. Pite na przemian wódka, magnez i kawa, powoli rujnowały mu zdrowie i powodowały rozchwianie emocjonalne. Czuł się coraz bardziej zmęczony. Coraz częściej wracał pamięcią do liceum i do życzeń jakie na święta przesyłała mu M.B. Pamiętał jak kiedyś podczas sylwestra spał w pokoju brata ciotecznego. Kiedy przebudził się w nocy zobaczył sms-a od niej. Pisała mu : Stary rok odchodzi wielkimi krokami, niech wszystko co złe zostanie za nami. To były najpiękniejsze życzenia jakie kiedykolwiek dostał w swoim życiu. Jedyne, które na długo utkwiły mu w pamięci. Wówczas był wdzięczny Bogu za to, że obdarzył go bezinteresowną miłością.
To co zdarzyło się w ten zimowy wieczór roku 2009, już nigdy więcej nie miało się powtórzyć. Teraz spędza sylwestra przeważnie z rodziną. Razem z wujem, ciotką i dwiema siostrami ciotecznymi. W tym roku przyjechali w drugi dzień świąt. Wuj jak co roku spał z nim i głośno chrapał. Jemu to nie przeszkadzało. Przyzwyczaił się. W pierwszy dzień świąt dostał życzenia od swoich znajomych i rodziny. Mógł przez ten jeden dzień poczuć się wyjątkowo. Po świętach próbował namówić dziewczynę na spotkanie. Ona jednak stwierdziła, że może się z nim spotkać dopiero po Nowym Roku. Czuł się przez te kilka dni niepotrzebny. Niepotrzebny jak Jezus w Betlejem. Wiedział, że obaj czują się samotni. Postanowił więc się nim zaopiekować. Przynajmniej co do jego miłości mógł być w 100 %-centach pewien. Tylko jego miłość i miłosierdzie nigdy go nie zawiodły. Był z nim wtedy kiedy nie było innych ludzi i nie zawodził tam gdzie zawodzili inni ludzie. Uczył się od niego cierpliwości, pokory i miłości. Tak jak on był równie bezbronny i skory do bezinteresownej miłości. Wiedział, że żeby być zbawionym trzeba wytrwać do końca. Bronić się za wszelką cenę przed zwątpieniem w Boskie posłannictwo tego małego chłopca w pieluszkach. Wiedział, że on też musi stać się dzieckiem, żeby mógł powiedzieć Abba Ojcze. Kiedy to pisał czuł w sercu wewnętrzne ciepło. Czuł, że jest na tym świecie ktoś kto go kocha. Zastanawiał się czemu postawił na jego życiowej drodze M. ? Czy miał wobec nich jakiś głębszy plan ? Czy po serii nieudanych związków mógł wreszcie przydarzyć się ten udany i szczęśliwy ? Jakkolwiek by nie było wiedział, że musi walczyć. Walczyć do końca. Do ostatniego tchu. Walczyć w imię Jezusa. Tak jak św. Szczepan. Czuł, że kiedyś za okazywane dobro czeka go ze strony ludzi kara. Ukamienują go tak jak św. Szczepana. Będą go próbowali ukamienować jak Jezusa. On zaś przejdzie pośrodku nich. Przejdzie do historii. Zapisze się w niej na tych białych kartkach. Zapisze się tak, by ludzie którzy to czytają mogli o nim pamiętać. Tak jak dzięki świadectwu zapisanemu w Dziejach Apostolskich pamiętają o św. Szczepanie. Pierwszym męczenniku za wiarę. Pamiętał o swoim świętym patronie Mariuszu, który poniósł śmierć męczeńską w Rzymie. Oddał swoje życie za Zranione Światło.