w szeleście
dotykam nitek czasu
wypisane na chybotliwych liściach sny
zebrane w kolorowe stosy
pachną zmęczoną ziemią
niektóre pamiętam
stoją w zielonym wazonie
suche jak moje oczy
córka wykleja z nich jesienny las
rudą wiewiórkę
która zakopuje brązowe żołędzie
wyrosną z nich myśli
drzewa szepczące w ciemności