puściej

Zbyszkowi poświęcam

odpocznę w tajemnicy
urasta w oczach jak ptak
gdy boi się pierwszego lotu

na ścieżce tyle cieni
nie zgadnę czy znowu jestem
światłem co poddane nocy
ukryło twarz we wnętrzu ziemi

wspomnij już nie moim słowem
przeze mnie toczą się chmury
co jak lewiatan na brzeg wywloką
nadmiar ciszy