zamysł
wymyślamy nadzieję i wiersze
jakby mało było liści
spływającej rzeką rutyny
opartej o usta
wymownym milczeniem
już wiem ptaki milkną
gdy anioły gaszą latarki
zgubiłem drogę a miałem przecież
okruchy czasu i chleb
zawsze świeży okraszony rosą
na ramionach bezwietrznie
myśli z wrzosów
splecione w burzowe chmury
deszcz nie zmyje nocy
spływa po szybie
w powłóczyste spojrzenia