oddany
za przekrzywioną nadzieją
droga skręca ostro pod górę
mija czas wypisany na twarzach sosen
z chmur wysypuje się piasek
deszcz suchy jak moje oczy
mniej obietnic i drzew co cieniem
przestąpiły wieczór
oto moja garść błękitu
para kluczy owiniętych słowem
na zmianę otwieram drzwi
raz cisza i znowu noc
pokrzykuje wiatrem