W starym ogrodzie
Zaproszono mnie wczoraj, na stare ogrody.
Gdzie szczerbiona fontanna, bez kropelki wody,
z amorem miłosnym, grającym na lutni.
I ławeczką gdzie starcy przesiadują smutni.
Na ciszy słuchanie, pochylonym wieczorem,
pośród innych cieni, sunąłem kordonem,
w zadumanych twarzach, poszukując ludzi,
póki zapał nie zgaśnie i krwi nie ostudzi.
Czasem dotyk nagły i skąd, niewiadomy,
ciepłem muśnie policzek i spłynie łzą słoną.
Zostawiając obietnic pęki nieskończonych,
które w zieleni starych, ogrodów utoną.
Wsłuchany w koncerty wspomnień i odsłony,
zbudziły mnie z ekstazy przykościelne dzwony.
I gdy pierwszą kroplą, ławeczkę deszcz zrosił,
odszedłem nie wiedząc, kto mnie tu zaprosił.