Potrafię

obudziłem się w odbiciu
lustra kłamią odbijają teraźniejszość
bez dotyku i pocałunków

w ramach obostrzeń odwiedziłem siebie
cisza w parku potrzebuje imion

każdy domaga się krzyża
cienia który zostawi nawet po latach
gdy deszcz spłucze obrosły czasem kamień

słowem nie ugaszę pożarów
wyręczam anioła gdy wiążę buty nadziei
zakładam słońcu słomkowy kapelusz