Nieczułość

wciąż uciekam gdzie kres
bolą oczy od patrzenia na wskroś
w bezkresie już szykują krzesła
naprzeciw siebie deszcz omywa chmurom dłonie

rzucam kamień w zapomnienie
gdy przyjdziesz przemoczona światłem
nie dość zamyśleń i listów
pisanych palcami po niebie

zgaduję kim jestem tak codziennie
mieszam cienie z szeptem
tylko słabość nie ulega iluzji
i palce jak wezbrane morze
szukające wiatru