Walka z wiatrakami
Walka z wiatrakami
Wiatr plunął mi w twarz kolorową gazetą
właśnie mnie choć tylu było przechodniów
czarne litery wkłuł w oczy
zakneblował usta drukowanym słowotokiem
na szyję zarzucił pętlę z pończochy
zacisnął
rozszalały zagłuszał błagalny skowyt
szelestem i furkotem papierowych skrzydeł
o skroń uderzały złowrogie wiatraki
chłostały po twarzy źdźbła traw przekwitłe mlecze chabry i maki
jak ciuciubabka na beczce z kapustą
w tańcu opętanych oszukane zmysły
czas nagle stanął rozum jakby usnął
ciało wypełnione bezradnością zamiast duszą
wiatr oszalały pętał szaleństwem
nie sposób wyrwać się z więzów
jak krwawy oprawca obdzierał z sił i nadziei
jak wampir krew wysysał resztki życia
już prawie zwyciężał
I wtedy spadł deszcz
zmył zerwał zrzucił na ziemię
bezwładnie prosto pod nogi opadła gazeta
rozmoknięte wtapiały się w bruk
wiatrak pole na polu maki
czarne litery nieme słowa
modelka i jej pończochy