Wyznanie


Nie zgadniesz, nie rozpoznasz – ile moich wcieleń
Miota się nieporadnie wśród twoich uśmiechów,
A marząc o całości - spełniam niezbyt wiele,
I marznę na krawędziach nocnego oddechu.

Spoufalam się z tobą w rozmarzeniach sennych,
Pierś do piersi przyciskam, półszeptami judzę,
Bezwstydnie karmię ciało grzechem niecodziennym,
Zanurzając się w rozkosz wyśnionych utrudzeń.

Czuję zamęt idący przez ciągłe pokusy,
Ciemność brzegu trawioną przez ofiarny ogień
I w mglistych formach tyle ukształtuję wzruszeń,
Że z nimi coraz trudniej, a bez nich nie mogę.

.