Po imieniu ... - Rozdział I

Autor: 

 

Po imieniu …

 
Rozdział  I
 
Bolesław … Krągłe lico, roześmiane - tylko jego uśmiech udaje się dostrzec w nocy, każdy inny, skryty w ciemności, dla oczu nie istnieje. A noc taka ciemna …
Zmęczenie rozlewa się po całym ciele, wnika w każdy mięsień, pragnę snu, a on nie pozwala mi zasnąć rozświetlając srebrzystym blaskiem nie tylko ściany, łóżko i mnie zanurzoną w satynowej pościeli, sięga światłem w zakamarki mojej pamięci przywołując wspomnienie zdarzeń, o których chciałabym zapomnieć. Zapomnieć … albo chociaż zasnąć i przez chwile błogiego snu nie pamiętać o tym, co i tak już minęło i nie wróci.
Nie wróci – to pewne, łatwo się z tym pogodziłam. A jednak żal ściska żołądek – dziwne uczucie. Podobne do głodu – ssie tak samo, jednak nie mam apetytu.
Chowam twarz w poduszkę, próbując odciąć światło. Pomiędzy poszewką a powiekami ciemno, ale powoli zaczyna brakować powietrza. Przewracam się na plecy i wpatruję w sufit. Światło odbite od ściany muska przestrzeń nade mną, jak mgła delikatnie rozściela się na gładkiej powierzchni. Czekam …
Czekam aż nadpłynie sen i uwolni mnie od niechcianych rozmyślań. Przymykam oczy, próbuję wyrzucić myśli w nicość …

14 sierpnia 2011