Głazy

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Głazy pod lasem. Krew zastygła w trawie
Zniczem słońce, nad twarzami nieruchomych
Bez sztandarów, fanfar, werbli. Spoczywają
Ludzie, którzy stali się żołnierzami

Krzyki, płacz za drzwiami stodoły
Ból paznokci wyrwanych, nogi od stołka
Ogień nienawiści do tego, co tutejsze
Ziemię spalisz, ludzi, narodu nie złamiesz

Kwiat mundurów feldgrau, gwiazd czerwonych
Orłów, które na wschodzie zgubiły swą koronę
Na ziemi. Bliżej Boga i rachunku sumienia
„Gott mit uns”? Miejcie Boga w sercu

Wiatr nuci pieśni z ognisk między drzewami
Głaszcząc głazy bez nazwisk, stopni, patosu
Pseudonimy. Kto wiedział z rodziny,
Ten wie do dzisiaj.Pamięć pozostaje

Ciemność

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Kartki papieru, cień dłoni piszącej słowa
Blask świecy na twarzy, w myślach skupienie
Nie patrzę w duszy cierpienie
Widzę, to co sprawi mi bicie serca

Radio na baterie nuci dobrą muzykę
Ciepły oddech mamy za ścianą
A ja nie patrząc na jutrzejsze lekcje
Zdobywam szczęście w fantazji słowach

Marzenia o wielkiej miłości gdzieś w duszy
Błąkają się w korytarzach wielkiej nadziei
Skąpany w nurcie „Dumas’a” i „Popiołów”
Odrabiam lekcje …. na pograniczu światów

Kroki bladego świtu tuż za oknem
Oczy w pół przymknięte ze zmęczenia
Ważne jest cieszyć się każdą chwilą
Śpię. A może to był sen?

Terytorium

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Wsiadam na siłę, wytwarzam powierzchnię
Zawsze jest miejsce, ja też muszę jechać
Koniecznie tym środkiem komunikacji
Stoję w drzwiach nie wiedząc

Czemu się nie domykają

Na schodach, progu, bo tak mi wygodnie
Siadam, okrążany tłumem próbujących przejść
Może wsiąść lub wysiąść
Nieważne. Siedzę

Na pierwszym siedzeniu, na drugim one
Moje rzeczy wyznaczające terytorium
Siedząc po lewej na dwuosobowym miejscu
Mam nadzieję iż nikt nie przedrze się
Do miejsca przy oknie

To moje terytorium

Ku chwale gabinetów

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Leżysz we mgle spowitej kłębami dymu armat
Oczy już zamknięte, R.I.P. wypowiedziane
Medal i awans wspomnieniem o Tobie
W przemowie, o słusznej postawie i sprawie

Oklaski, modlitwa, spełniony czyn wobec ojczyzny
Mimo że nikt nas nie napadł, Twe szczątki daleko
Masz swoje pięć minut na mowie pogrzebowej
Na ustach wszystkich, po śmierci

Inna forma Celebryty
Podpisy ważnych tego świata, pakt zobowiązuje
Gabinet, garnitur, decyzja
Jedziesz by walczyć o „demokrację”

Jesteś już daleko

Łzy bliskich nie wyschną, bo tak trzeba
Już między aniołami, w szeregu ku piekłu
Przynajmniej wiesz ku komu wznoszą miecze
Ty nie musisz

Płomień zniczy majaczy w oczach
Zapamiętany uśmiech Twój na fotografiach
Byłeś jednym z nas, walcząc tylko dlatego
Bo taki jest układ

Patriotyzm rzeczą chwalebną, gdy wróg u granic
Wiara, nadzieja w niepodległość od setek lat
Dzisiaj nie z kim, po co, a dlaczego

Ojczyzna?

Ku chwale gabinetów

Co dzień

Autor wiersza: 
piotr-ka

obudziły się okiennice
choć pada
i wolno, leniwie, bo trzeba
zaczynają szumieć drzewa

mokro gołębiom w stopy
od kropel
już niepotrzebnym rynnom
lecz tak być powinno

siódma już trwa godzina
stukając
bezlitosnymi zegarami
w nas, gdzieś obok, nad nami

idę ulicą po wodzie
błądzę
po kamiennym chłodzie
jak cień, jak co dzień

Kto jestem

Autor wiersza: 
emcek

zapadają się usta jak piasek już ustąpił
pod ciężarem słowa aby być wystarczą mięśnie
gdy przesuwają bezwiednie w stronę głosów
bezcelowość jest sensem jej gesty na obu brzegach

światło latarki płoszy myśli są jak cienie
przesuwane za pole widzenia ktoś przeoczył
życie a miał donieść kosz jabłek na miejsce zbiórki

nikt nie zapytał a znowu przyjdzie zapowiedział
ożywi kwadratowego człowieka a później zmysły
jedno lub dwa aby zrozumieć dlaczego gwiazdy
ocierają się o jego twarz a ludzie pokazują palcami

Mur

Autor wiersza: 
piotr-ka

Stoimy sobie przeciw, przyniosłem ci cele.
Całe naręcza Murze, przed tobą ścielę.
Część zmarła w modlitwach i trwodze,
byś nie stawał im murem na drodze.

„Nie mogę, Murem jestem stworzony,
jeden mam cel tylko, drugiej pilnować strony”
Rozbiegły się przedmurzem, cele porzucone,
A za nimi oczy moje, wierne i zmęczone

Pierwszy, ten od marzeń, poszybował w górę
szyybciutko przeleciał nad zwalistym murem.
Śpiewał jako ptaki, w obłokach jak pierze,
i że jak mi opowie to mu nie uwierzę.

Drugi, cel przyziemny, wbił się w krecie nory,
i pod murem przelazł, nowe drążąc tory.
Ledwo’m co go słyszał bo coś zagłuszalo,
mówił że tu jest pięknie, że aż go zatkało!

Przy celach miłosnych, cegły się spłoniły,
i przy szeptach na drugą, stronę je wpuściły.
Bardzo niewyrażnie i cicho mi odpowiadały,
pewnie fugi ciasne były, ot i powód cały.

Trochę zazdrościłem moim wścibskim sługom.
Tych wrażeń i że mogły, widzieć stronę drugą.
Cele przerzucone, wracać pora, otrzepałem dłonie,
i stałem przed murem, lecz po drugiej stronie!

Kultura

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Witając nieznajomych „Dzień dobry” na ulicy
Uznają za kretyna lub akwizytora
Lecz jeśli „kurwa” ktoś rzuci
To „nowy” czas kultury

Zapomnieć o proszę, przepraszam, dziękuję?
Nie, lecz archaizm passe, dziś liczy się „charakter”
„Mam w bibliotece wiele ksiąg o wychowaniu”
Smoking, białe kruki. Wszystkim pokazywałem

Jestem lepszy, niż cham ze wsi, żul z bruku
Moje „kurwa” na salonach to jak koniak przy winie
Tanim, bo straciło wartość, wraz z upływem czasu
Mam klasę, pełen luz, uśmiechy w koło

Mam klasę, bo sam w to uwierzyłem

Swego czasu antypatia wobec ludzi ze wsi
Że to chamy, prostaki, kłos w dowodzie, słoma w butach
Miejmy takich za prostotę, z których pracy chleb jemy
Z godnością wobec ziemi, szacunkiem wobec ludzi

Od tych, którzy choćby milion kursów zaliczyli
Protokołów zachowania, zawsze będą kopią
Nieudolną człowieka odzianego choćby ładnie
Nadrabiany prostak, prostakiem pozostanie

Wychowanie, jakiekolwiek z domu wynosimy
Brak autorytetów?, naturalność wystarczy
Książki nie wystarczą, bo będziemy tylko lalką
Błaznem, udającym kogoś innego

Dotyk

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Dopóki nie przyjdzie znikąd ból
Nie będę czuł co ty czujesz
Gdy spoza bliskich umiera ktoś
Wyrazy współczucia, lecz nie zrozumienie
Nie będąc tam, gdzie los innych zagnał
Nie mówię nic
Nie wiedząc, nie czując
Wyciągam dłoń
Wiem, co sam będę czuł
W chwili dotyku. Znikąd

Rocznica

Autor wiersza: 
agatka

Rocznica
Pamiętasz miły ile lat temu
spotkały się drogi nasze
nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze
że to już będzie na zawsze

byłeś przystojnym młodym wojakiem
noc czerwcowa piękna była
no i całą tę noc cudowną
w twoich ramionach przetańczyłam

dzisiaj od tamtej pięknej nocy
przeminęło już wiele lat
lecz my ciągle tanecznym krokiem
przemierzamy ten piękny świat