nie wrócę po śladach
trzymam za rączkę
w walizce posegregowane
minuty z przeciążenia
zawał gdy skała była
ciepła od lęku
kruszę lód zima już dawno
za stołem
dreszcze przylgnęły do oczu
druga wyjałowiona skóra
nie patrzę tylko widzę
człapią chmury okryte złą sławą
początki bez końca
pocerowany światłem
porozmawiajmy
od czego są sny
puzzle z uśmiechu
jak kapryśne liście
ubrany w ciszę
sweter uszyty na miarę
ściegiem w niedoskonałość
zastygam w majestacie
niebem kluczy utopia
zestawem zachodów
śladem po nadziei
brzoza z deszczu
karmi szelestem
porozmawiajmy
od czego jest noc
Daria
Odnalazłem Ciebie po dwóch tysiącach kilometrów
Serce śmieje się radością spełnionych marzeń
Jesteś, nareszcie jesteś! Twoja twarz z moją
Masz co chcesz, wyjmuję duszę z kieszeni
….jechałem by Ciebie odnaleźć
Stało się, kocham do żywego, każdym dniem
Słowem, mailem, wszystkim czym mogę
Nawet gdy nie ma Ciebie obok, jesteś tam
W duszy, sercu, tam zamieszkałaś
Jedynak. I mam siostrę. Uczucie nagrody
Na skrzydłach od Boga unoszę swą radość
Jesteś, naprawdę jesteś. Mogę być z Tobą
Na zawsze, po ponad 350 latach, dniach
i godzinach
nie ma odległości na miłość ……
ponad
"wyrazy zamarzły w metaforyce"*
wiedząc niewiele nie szkodzę nadziei
uczę spadające liście
jak słońce nie mając limitu ciepła
spaceruje z cieniami
porównuję sny piękniejsze
gęstnieją w chmury
nie czekam końca wspomnień
wciąż zbieram kawałki błękitu
szum wiatru z pyłkami czasu
osiada na włosach
liczę uderzenia czy kroki
wybieram życie jak motyl
przecząc upływowi rzeki
"ci którzy wiedzą milczą"*
* F. Rabelais
* Leo Tsy
zamysł
wymyślamy nadzieję i wiersze
jakby mało było liści
spływającej rzeką rutyny
opartej o usta
wymownym milczeniem
już wiem ptaki milkną
gdy anioły gaszą latarki
zgubiłem drogę a miałem przecież
okruchy czasu i chleb
zawsze świeży okraszony rosą
na ramionach bezwietrznie
myśli z wrzosów
splecione w burzowe chmury
deszcz nie zmyje nocy
spływa po szybie
w powłóczyste spojrzenia
Miłoście niespełnione
Dwoje my sobie w wiek pisani,
serc nakazami spoza granic.
Lecz nigdy dotąd niespotkani
miłoście oddajemy, za nic.
Ty kwiaty plączesz dla innego
wianuszki stroisz. patrząc w dale.
Ja obce składam pocałunki,
chociaż ich nie pojmuję wcale.
Razem , a jakożby z osobna
ja zniewolony , tyś porwana.
Tak trwać bez siebie niepodobna,
gdzie szukać mam cię, ukochana!
Pociesz Sybillo mnie, przybłędę,
czy czas połączyć nas podoła?
Czy się do śmierci błąkał będę,
by imię wciąż nieznane wołać.
za cieniem
lepszy słowem
milczę ponad czasem
sypnęło wiatrem
na wskroś jutra
podparty liśćmi
przemarzam ciszą
poczytaj dzień
czerwienią klonu
ostrożnie mijam
patrzę w oczy aniołom
bawią się światłem
rozsypaną nadzieją
pośrodku
znowu dostałem niezapisaną kartkę
z czerpanego papieru i słońca
jak wygląda zza lasu
gamą niezbadanego dotyku
czego potrzeba aby śnić
prócz paru zaklęć
kwiatów co z jesienią
scałowują deszczem usta
możesz przyjść już widno
splecione z wiatrem światło
w gromadach liści słowa
wyczerpane poszukiwaniem sensu
i ciepła
epizod
rozmnożyły się
jeden głupszy ode nie
obszczekuje noc
nie swoim głosem
kiedy mnie nie ma
robią zakłady czy poznam świat
sprzed paru minut
zmieniony przez pokrzyk
wołających na puszczy
chcę być pewny następnego razu
zupełnie na poważnie pokochać ciszę
gdy zacznę otwierać oczy
aby zebrać okruchy gwiazd ze stołu
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- …
- następna ›
- ostatnia »