w trzech ścianach
kiedy nie mam nic
z dawnego zapału pozostał osmalony
od pytań palec
spokój rozciąga się w kościach
nadłamanych po zejściu z głowy
szmaragdowego Buddy
przeszkadza sen
o tym co się nie stało
po wyjściu z przeładowanego nocą pokoju
przyszłość dogadza tylko znajomym
kiedy niosą w opłaconych foliówkach
wygniecione od ciągłego prasowania życie
zamykam się w ciszy
las podchodzi cieniem
zapachem czasu
odartego z wszelkich pragnień
i myśli
Tęsknota
Łzy na poduszce. Siła emocji
Czuję Cię blisko mimo odległości
Dusza skowytem wilka wyje
Tęsknię za Tobą. To silniejsze
ode mnie
Ciężko na duszy. Krew pisze
Pergamin życia przyjmuje wszystko
Daleko, a jednak blisko, jeżeli
Jest zaufanie. Miłość. Szacunek
Nie ma takiej odległości dla więzi
By nie móc spotkać się. Pokazać serce
Pojadę, gdzie chcesz. Tylko pokaż
Gdzie chcesz, bym spoczął
przy łóżku
Jak Anioł
stopień niżej
w tym wieku łatwiej uwierzyć
w dobrostan powszedniej chwili
razowy chleb gdy dłużej świeży
układam sny w kostki domina
jak palce co przywykły dotykać
dzieci kochają z rozmysłem
znają definicję z protokołu instalacji oprogramowania
wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych
pokazują najbliższą drogę do sieciówki
gdzie sprzedają co już niepotrzebne
śnię że już tutaj byłem
tam gdzie stoisz rosną tulipany
wiosną stanie dom dla lalek
karmnik do którego zlecą się czerwone liście
przemoczonej do suchej notki
jesieni
nie mówię wszystkiego
zmarnowałem żal na pytania
skorzystał wieczór
siedział na ziemi poświatą księżyca
zamknięte drzwi niczego nie dzielą
jak oczy bez wyrazu
opisanie dłoni trzymających z fasonem
dokręconą do głowy świadomość
nie ma róży bez ognia
wytrąconych z równowagi drzew
niosących z wiatrem ptasie pióra
niebo nie skarży się wszystkim
wpierw odzywa się lumbago
aby zaraz przegonić dotkliwy ból
za siódmą górę
Marzenie
przy tobie czuję ciepło
gasisz zatrute słowa
obrazy bólu bledną
zaczynam żyć od nowa
przy tobie łapię oddech
wstrzymując na wiele dni
ten szczęścia świeży powiew
maluje kolejne sny
przy tobie nawet słońce
chowa swoje promienie
zawstydzone gorącem
twoich oczu spojrzeniem
przy tobie moja miła
zaczynam wierzyć w magię
miłością mnie stworzyłaś
poukładałaś z marzeń
przeze mnie
tęsknię za tym co widzę
zawodzi słuch gdy wszyscy mówią to samo
staję się bardziej ludzki
nawet bez uśmiechu słyszę o czym szepczesz
jak modrzew poruszona wiatrem
doświadczenie prowadzi do bezceremonialnych zachowań
gdy owijane bawełną słowa stały się fasadą
na rzecz wiele ważących spojrzeń
myśli jak zdrapana niebieska farba
z pokoju matki
nad morzem podają jod w kolorowych papierkach
spod stóp osuwa się dzień
na piasku linia demarkacyjna
pomiędzy mną a następnym oddechem
po zmroku
byłem w twoim śnie
krócej niż trwa lato
śnieg tajał na szczytach
gdzie tylko orzeł doleci
zasłuchany w niebyt
*
zamiast ramion skrzydła
fen kusi drwiną
tonią jeziora gdzie odbicia
jak kręgi na wodzie
zmieszane z bryzą
*
zima szczera do bólu
nie prosi o ogień co wygasł
w kominku pamięć obrócona w popiół
jak Syzyf wtacza wciąż większe kamienie
stań obok
śnieg palcami wiatru
wkłada w otwarte usta chmur gwiazdy
pola wysycone bielą
spływają rzekami zapożyczonych myśli
brak obiektu westchnień drży zziębnięte libido
odebrana rzeczywistości noc
kartka wyrwana z kalendarza
jak chwila ogrzana przy kominku
dopilnuj abym zapomniał
tylko sny sięgają poza czas
niekontrolowaną nadzieją
pośród
w ogrodzie myśli przysypane śniegiem
gdy nic nie mówię skrzą się
chcą być razem z blaskiem ognia
nieogrzanym słowem
wierzę snom oprócz szeptu
otwierają oczy gwiazdom
wbiegają na brzeg
gdzie splatam dłonie
jak drzewa owijam cieniem
pęknę jak kra wierny chwilom
nazbieram do kubka trochę piasku
przesypanego w klepsydrze wieczoru
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- …
- następna ›
- ostatnia »