Mój błękit
przepadalność
przepadalność
(z cyklu „na słodko” - VII)
uwielbiam, może kocham? raczej nie
powiem tak – dobrze mi jesienią
poruszać się wśród opadalności
kropel deszczu, szumliwości wiatru
gdy wokół stóp szelestność liści
w domu chwytliwość ciepłej dłoni
przytulność i słodkość szarlotki
z twoją posypliwością cynamonem
wiersz przed snem i zasypialność
z szeptliwością czułych słów
pod oknami
pod oknami
moje mysio-niebieskie oczy kolejny raz
złapane in flagranti. teraz żaden wyraz
nie płynie na linii serce – mowa, w środku
kłębią się, robią bałagan, są jak w amoku.
nie sprzątam, chodzę pod twoimi oczami.
wolne kroczenie do ciebie, jesteśmy sami.
pojedynczość wygląda z oczu, od początku
każda widzi kres, myśli o chemicznym związku.
to jest jak brak snu, samotność daje podobne
omamy, jednak nie da się jej przespać. w chłodne
noce chciałbym zasypiać w twojego oka kątku
nie sprzątać - mój bałagan jest całkiem w porządku.
To jeszcze nie jesień
jestem taka słodka i lepka,
jak dojrzała śliwka węgierka.
Sutki dumnie sterczą spod sweterka.
Mogłabym z tobą tu i teraz,
tego się nie zapomina,
może się droczę, taka ze mnie przechera,
a może wypiłam za dużo wina?
Eliksir z jesiennej butelki
pociągam sobie ukradkiem.
Będą gadać miejscowe plotkary,
że bezwstydnie wykręcam zadkiem.
Pójdę boso, póki jeszcze nie rosa,
po miękkim piasku, po trawie.
Pod lubieżnym wpływem Erosa,
już jesień, prawie.
12 września 2011 Anna Z.
Jesienny spacer
11.09.2011 r.
Wspomnienie lata
Wspomnienie lata
Jeszcze w pamięci szumią zboża.
Wplatałaś kłosy w rudawe warkocze …
Słońce, radość i szczęście – łaska boża
- obdarowani byliśmy tak szczodrze.
Na polanach skoszone trawy
- słońcem pachniało wyschnięte siano.
Schowałem się w stogu i czekałem z nadzieją, że odnajdziesz
- odnalazłaś, chociaż dopiero rano …
Omotała nasze serca - nie wiem kiedy,
wielkim szczęściem - twoje i moje jednocześnie.
Zakochani siedzieliśmy pod drzewem w sadzie,
w usta wkładałem czereśnie - pocałunki dawałaś nieśmiało.
Takie nasze było to lato ... a potem wyjechałaś.
W pamięci pozostały zboża, siano, czereśnie,
w księżyca blasku wyszeptane wiersze
i twoim zapachem przepełnione powietrze
– nim oddycham – tylko dlatego wciąż żyję
takie to lato było nasze …
Wierzba
listeczkami ci zaszumię,
polna wierzba, ja - tęsknota,
słuchać umiem, milczeć umiem.
Przytul się do mojej kory,
obejmij mnie ramionami,
a zamienię się w dziewczynę,
bo tak zdarza się czasami.
Tylko kiedy mnie porzucisz,
to po tobie płakać będę,
wiatr jesienny mi zanuci,
z mgieł srebrzystych szal uprzędę.
I tak będę w polu stała,
białym śniegiem otulona,
aż powrócisz do mnie wiosną
i znów weźmiesz mnie w ramiona.
Anna Z. 23 sierpnia 2011
Między niebem a piekłem
Na przekór diabłu
przylepiłem się
przylepiłem się
(z cyklu „na słodko” - V)
nasypię puder na twoją dłoń
zdmuchnę i zniknę w cukrowej mgle
czy do powrotu coś mnie skłoni?
czy będzie słono, czy będzie źle?
na pewno czasu wiele więcej
dużo mniej smutku, męczyłem, wiem
zostawię wiersze i słodkie ręce
bo cukier puder też lepi się
obliżesz palce, zechcesz to znajdziesz
w obłoku z waty z tego co krzepi
na sercu przypniesz jak szeryf gwiazdę
żebym się nigdy już nie odczepił
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 108
- 109
- 110
- 111
- 112
- 113
- 114
- 115
- 116
- …
- następna ›
- ostatnia »