Księżycowe miłowanie
Gdzieżeś ty bywał, srebrny Księżycu,
gdy wiosną drzewa pachniały?
Znalazłem sobie piękną dziewczynę
i w niej zgubiłem się cały.
Tak mnie pieściła i całowała
w pobliżu sadu nad stawem,
a moja tarcza aż promieniała
i lato było niebawem.
A coś ty robił srebrny Księżycu,
gdy lato durzy gorące?
Znalazłem sobie nową dziewczynę,
co miała włosy jak słońce.
Ona mnie wiodła w noce gwiaździste
na łąki mdlejące kwieciem,
a myśli miała dobre i czyste
i dobrze z nią było w lecie.
A co się działo z tobą Księżycu,
gdy jesień farby rozkłada?
Znalazłem sobie taką dziewczynę,
z którą nie tylko się gada.
Poszedłem za nią na wrzosowisko
i tam w złocistej brzezinie
oddała dla mnie co miała - wszystko
i żal nie było dziewczynie.
Co będziesz robił drogi Księżycu,
gdy mróz i śnieżne zawieje?
Poszukam sobie ciepłej dziewczyny,
która mnie nocą ogrzeje.
I tak nam będzie słodko i miło,
pośród zimowych zamieci,
jak jeszcze nigdy dotąd nie było
i zima szybciej nam zleci.
17 stycznia 2012
Siłą miłości unoszeni
Siłą miłości unoszeni…
Fale oceanu przyniosły
melodię twego głosu
Znajomy zapach rozbudził
śpiącą tęsknotę w sercu
Wiatr zaplata myśli wspomnieniami
I znów szybujemy objęci
sobą zauroczeni
Dźwiękiem przyrzeczeń
szumem obietnic kołysani
Nim zimny przypływ zmyje ich ślad...
14.01.2012
Żywioły.
Kolejny dzień tonie w mroku
bardzo żałośnie się prezentuje,
zamiast słońca, pięknych obłoków
rzęsistymi łzami nas częstuje.
Wiatrem szalejącym wspomagany
sieje zgrozę i spustoszenie-
cóż na to człowiek załamany
szuka bezpieczne schronienie.
Jesteśmy słabi w obliczu natury
żywiołów dotąd nieokiełznanych,
myślimy że możemy przenosić góry
na razie potrafimy drążyć skały.
Żywioły ogień powietrze i woda
są jak ludzkie charaktery -
trudne wciąż do opanowania
szalejące pokazują złe maniery.
Dla Ciebie
Przypłynę do Ciebie falą co za brzegiem goni
Śniegiem spadnę by kroplą płynąć po twej skroni
Przybiegnę słońca tchnieniem na spotkanie z ziemią
Podaruję senne ciepło w zimową noc ciemną
Zawiruję ziarnkiem piasku w pogoni za wiatrem
Różowy nosek żółtym pyłkiem natrę
Powiewem wiatru splączę niesforne kosmyki
Morską falą pomieszam na wydmach kamyki
Rozkwitnę tęczą sycąc się twoim zachwytem
Utkam ścieżki z marzeń spełnionych spowite
Szepnę pocieszenie idąc obok w samotnym spacerze
Wytrwam póki zapomnienie trosk Ci nie odbierze
Nikim i znikąd przybędę smutki Twe ukrócić
By z niczym i donikąd w czerń zmartwień swych wrócić
Październikowy erotyk
Czas tych wrzosowisk już się nie powtórzy
i późny spacer od poprzednich inny.
Nasze wyznania porwie wiatr zza wzgórzy,
pod niebo tkane z mgły kawałków zimnych.
Cokolwiek powiesz, przejdzie obok chłodem,
wiatr łamie oddech - zaraz wracać pora,
wolno schodzimy nad błyszczącą wodę,
w procesji wiązów i w szepcie jeziora.
Spojrzysz mi w oczy - to było pytanie,
włosy rozrzucisz i odchylisz głowę.
Księżyc, co widział nasz godowy taniec,
rzucał na wodę wstążki platynowe.
Niebo już zszyte nocy ściegiem czarnym,
minęła chwila - czar się nie ulotnił.
W oddali światło rybackiej latarni,
a my choć sami - wcale nie samotni.
Marzenie poety
Oglądam Twój portret myślą mą zrodzony
Słucham głosu Twego niesłyszalne tony
Ciepło Twojej ręki czuję bez dotyku
Wołam Twoje imię zgasłe w niemym krzyku
Gładzę Twoje włosy czując jedwab w dłoni
Zanurzam w Twych oczach o bezdennej toni
Błądzę za Twym cieniem bez duszy i woli
Topiąc własną niemoc w otchłani niedoli
Gdzie szukać mam słowa które by umiało
Zrodzić z myśli moich wymarzone ciało
mieszka w moim odbiciu
mieszka w moim odbiciu
widziałem słońce, świecę płonącą w świątyni
przygasła i odeszła cisza z zielonymi
spakowała zapachy do nagich flakonów
i zanikła w całości, jest jak księżyc w nowiu
nie zostały odciski, papilarne linie
pozrywane niestety, tęsknota nie minie
za dniami i nocami, gdy drżących ciał bliskość
przylepiała się niczym łzy zakrzepłe nisko
rozpuszczane w kałużach, wyciśniętych z bólu
odessane bez śladów pocałunki w tiulu
gorącymi ustami w rękawiczkach białych
nad ranem zasypianie… czy to były mary?
druga strona uczuć
druga strona uczuć
pierwszy wers nowego wiersza
na klucz zamknął stary rok
już w niewoli myśl najszczersza
co rozświetli teraz mrok
może księżyc swoim blaskiem
albo zima śnieżną bielą
w sercu ognia nie ugaszę
on dla wiersza jest nadzieją
dzięki niemu trzecia strofa
uwolniła skryte słowa
trzeba mówić, że się kocha
lub napisać, nic nie chować
arcydzięgiel
arcydzięgiel
wysokie anielskie ziele
dar anioła, dziki seler
w ziołoroślach nad potokiem
nie ukryje się przed wzrokiem
w duże, kuliste baldachy
ma zebrane drobne kwiaty
zielonkawe, żółto-białe
a nad nimi ważek balet
z jego łodyg anżeliki
zdobią torty i pierniki
frasującym leczy serce
twoje także, jak umęczę
Nienamacalnie
Nienamacalnie
Skrzą się w ciemnościach
oczy czarnego kota
- może to gwiazdy
pomruki
a może tęsknota
ulatują w ciszę
oddechem muśnięte
rozchylone wargi
w przestrzeń
wysyłają
nieme słowa
a Ciebie nie ma
jak kochać
tak nienamacalnie
bez słów i gestów
bez ocierania łez
i promienistych uśmiechów
tak tylko wiedząc
że jesteś
gdzieś tam – nie tu
nie wiedząc
czy tam to jawa
czy tylko kraina snów
29 listopada 2011
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- 110
- 111
- 112
- …
- następna ›
- ostatnia »