u mnie nie padało
u mnie nie padało
o nic nie pytaj. kiedyś znowu będę silny.
oswoję wtedy lęki, które teraz straszą
po nocach i każą wmawiać sobie: to zły sen,
ale to nie sen, to życie, cholerne życie.
nie można się z niego obudzić. budzik milczy.
muszę się z tym pogodzić, trwać i nie przejmować.
ty nie pytaj o nic. jak znajdę w sobie siłę
- może wtedy. dziś rozmawiajmy o pogodzie.
Drzewo
Kalendarz pustych dat
kalendarz pustych dat
Zapłonęły wspomnienia
szelestem liści,
unoszone chłodnym
powiewem mych myśli,
zapachem skoszonych łąk
zawirowały...
Znów kolejne lato kończy
swe marzenia,
pozbawione widoku
przytuleń, zwierzeń,
poszumem trzcin na jeziorach
tuż przed nocą...
Migocą zrozpaczone
gwiazdy na niebie
nad czasem bezpowrotnie utraconym,
co nie wróci czułym dotykiem znajomym,
uśmiechem dziecka,
blaskiem skrzydeł motyla...
Odchodzi w cień zapomnienia
życie moje
tworząc historię
kalendarzem pustych dat,
gdzie ważne dni
znaczą tylko iluzji skry...
zapalenie(c)
zapalenie(c)
wsłuchany w twoją poezję
przemierzam sudeckie szlaki
i chłonę widoki zmieszane
z wersami – słowa pełne magii
nie z ust, a potokiem z serca
czarują i dodają siły
dzięki nim skrzydła w plecaku
z lekkością mijam dziewięćsiły
brak ciała, brak bólu. przede mną
łąka jak tojeść rozesłana
czy czujesz? to marzanka wonna
dla zmysłów miły zapach siana
siadam na rokiecie, coś gniecie
ukryte żołędzie – czapki z głów
czytam o skarbie i te dla mnie
piękniejsze niż lilia złotogłów
poczytam z księżycem i o nim
noc chłodna lecz ogrzeją wiersze
ty przyjdziesz i zapalisz świece
bo góry w ich blasku ładniejsze
tojeść rozesłana
lody nad fiordem
lody nad fiordem
(z cyklu „na słodko” - III)
trzask drzwi, dwa obroty kluczem, pustka zamknięta.
szybko zanurzam stopy w stromych stopniach. piętra
mijam i donice z lawendą, która wokół
rozsiewa upajający zapach i spokój.
wolno przez podwórze, znów w dół główną ulicą.
przystaję, w oddali przystań, jachty kotwiczą.
wyglądają jak łódki w cynkowej miednicy,
a domy bajkowe, drewniane. ciężko zliczyć
w oknach rzeźby, figurki, lampiony i kwiaty,
głównie storczyki. przyjemnie jest się pogapić.
brak płotów, równo przycięte dywany z trawy.
zbliżam się do fiordu, czuję jak wiatr niemrawy
rozpoczyna romans z moimi blond włosami,
delikatnie porywając do tańca. z wiśniami
zjem lody w tawernie. czas wracać, przestać marzyć,
tu miejsce dla samotnych, lecz tylko żeglarzy.
To człowiek
To człowiek
Stary prochowy płaszcz
obnaża popielaty sweter.
Dziury na plecach jak oczy potwora
... straszą,
przyciągają i wprawiają w osłupienie ciekawskich.
... pełne pogardy spojrzenia,
serca pozbawione współczucia,
umysły zrozumienia ...
W powietrzu wiszą
niewypowiedziane słowa
„chce to się włóczy … pewnie przepił wszystko”
Czasami ktoś groszem rzuci
i wykrztusi „ na piwko ... ”
Dlaczego nie „ na chleb ...”?
Czy nie zasłużył?
Przemierzając codzienną trasę
od przystanku do przystanku,
od śmietnika do śmietnika,
starannie omijając ludzi,
zbiera puszki po piwie …
czasem znajdzie kawałek bułki.
Na ramionach stary prochowy płaszcz,
przybrudzony, nie pachnie,
w rytm koślawych kroków
huśta się ostatni guzik -
- zapewne zaraz spadnie.
Odwracasz głowę ...
Dlaczego?
Gdybyś tylko spojrzał w twarz ...
To człowiek.
Coś nie wyszło, co - nie wiesz ...
Jemu chodzi tylko o przetrwanie.
27 lipca 2011
Walunia
Pochwalę się przed niezapominajkowiczami swoim wierszem, który powstał w 2008 roku, a jest w ostatnim wydaniu ANGORY.
Mówili o niej głupia Wala.
Chustka na plecy jej opadła,
A ona śmiała się, klaskała
I babom z sznurków bluzki kradła.
Z kołtunów warkocz zaplatała
Siadając gdzieś w przydrożnych rowach.
"Przyjedzie do mnie pan" - wołała.
Bajdurzy tylko - durna krowa.
Niejeden z niej się naigrywał -
"Wala, pożenim się na wiosnę"-
A w niej szalony duch ożywał,
Oczy robiły się radosne.
Raz w swej głupocie umyśliła,
By gospodarzom stóg podpalić,
Śpiewała przy nim i tańczyła
Aż ją pobili i związali.
Patrzyła w niebo martwym wzrokiem,
Kołysząc głową w prawo, w lewo.
I co tu robić z tym tłumokiem ?
Do czubków wezmą ją na pewno.
Któregoś dnia koło południa
Wala się nasza utopiła.
A taka dobra była studnia,
Wodę nam durna spaskudziła.
"Pani Anno,
Muszę powiedzieć, że Pani wiersz opublikowany w ANGORZE zrobił na mni ogromne wrażenie.
W sześciu zwrotkach oddała Pani fragment życia nie tylko "waluni" ale też setek, jak nie tysięcy
"waluń" i "walusiów" mieszkających w małych miasteczkach lub na wioskach. Tacy ludzie, pomimo , że wyjęci poza margines społeczeństwa, też są ludzmi. O nich się jednak nie mówi, nie pisze. Przychodzą i odchodzą traktowani jako osoby upośledzone, ociężałe, a jch tragiczne "odejście" może być traktowane
tylko jako "spaskudzenie" wody...
Pani Anno Proszę pisać, pisać i jeszcze raz pisać...
Z poważaniem; Jurek."
Przepraszam, że tak się szarogęszę, ale musiałam to komuś powiedzieć
Natchnienie
25 lipca 2011
W deszczu
W deszczu
Niesforne dziewczę
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 192
- 193
- 194
- 195
- 196
- 197
- 198
- 199
- 200
- …
- następna ›
- ostatnia »