Vademecum

Autor wiersza: 
emcek

wiem mniej niż niebo
kępa trzcin od której rzeka
uczy się koloru zieleni

świadomie wybieram niepewność
zakładki aby wrócić do przedwczoraj
przejrzeć odłamkiem lustra

wieczorem trzymam kruchość
taką samą jak oczy czy dłonie
popękane wzdłuż linii życia

zwracam się do ciebie ciszo
popatrzmy razem na niepewność
upływających chwil

Nasze Tango

Autor wiersza: 
Maja

To nasze tango, trudny los
na tym parkiecie życia
intymna mowa spragnionych ciał
serc wzruszeń, oczarowanie.

Burzliwa miłość , namiętność ciał
wytrwałość skały kruszy
oboje w sidłach szalonych zmysłów
kłótnia kochanków poruszy.

Krew burzy się, taniec wciąż trwa
epilog życie dopisze
w porywach dusz
rozkoszy ust
namiętność uwięziona.

Los podły jest
odebrał jej
kochanka i namiętność
spopielił żar
a wspomnień czar
wciąż blisko jest
wciąż ze mną.

nie z tej ziemi

Autor wiersza: 
emcek

dobrze układać z cieni dłonie
miejsca na wolę i oparcie

błąkam uśmiechem poza ramy
w lustrze przyszłość
czy to na pewno ja
na jednaj nodze w polu
obsianym niebem i wiatrem

z zadartą głową liczę myśli
klucze którymi otwieram
furtki aniołom

w ogrodzie wyrosły sny
na zielonych łodygach
kołysze się księżyc i para gwiazd
jak czyjeś szczęście

Rzecz

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Kim byłem, gdy wstałaś w świetle poranka?
Snem odchodzącym, gdy przetrzesz oczy?
Ukochanym skaczącym z balkonu na konia?
Lokajem z wodą, ręcznikiem, sukniami?

Kim jestem, kiedy zasiadasz w jadalni?
Kucharzem, stolnikiem, może podczaszym?
Służącym za krzesłem na jedno skinienie?
Podającym potrawy smacznego śniadania?

Kim będę, gdy powozem wyruszysz w miasto?
Stangretem nietrzymającym fantazji na wodzy?
Lokajem w liberii otwierającym drzwi powozu?
Oficerem gwardii by zatrąbić, gdy wysiadasz?

Kim byłem, podczas spaceru po ulicach miasta?
Uśmiechniętym żebrakiem pod kapeluszem?
Kupcem, za darmo oddającym Ci swój towar?
Ulicznym bardem z balladą na ustach?

Kim jestem, gdy w karczmie zjadasz obiad?
Karczmarzem ścinającym mięso z rożna?
Stajennym dającym owsa bachmatom?
Opojem spijającym słodycz z twych oczu?

Kim będę, gdy na koncercie zasiądziesz?
Dyrygentem, z nutami i rytmem twego serca?
Kompozytorem z weną i nieprzespaną nocą?
Muzykiem, dźwiękiem, fotelem, drzewem?

Wszystkim ....

Pragnienie

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Gdy unosisz do góry ciężkie kurtyny powiek ku życiu
Karmię Cię jak piękną Wilczycę śniadaniem
Poduszki skrzydłami unoszą się pod sufit
By raptem zastygnąć na kandelabrach

Gdy tworzę, atakujesz znienacka płomieniem ust
Zabierasz łup i znikasz w cieniu gorących spojrzeń
Każde z nas nosi w sobie inną duszę i serce
Zastaw w lombardzie wielkich uczuć

Gdy leżysz i czekamy wspólnie na nowe życie
W świetle świec, położnych, w rytmie oddechów
Mamy swą krew i łzy
I łączy nas coś więcej niż wczoraj

Biegnę po śniegu nocą ku miastu
Zostawiwszy Cię czytającą Księgę Miłych Snów
Innym razem piszę płonącym rumem Twoje Imię
Na śniegu, na chwałę tego co już się stało

Nie posyłaj mnie do psychiatry
I tak wiem, że jestem nieuleczalnie chory
Leżę obok ciebie przez kilka lat życia
Do zasunięcia ciężkich kutryn powiek ku śmierci

niepogłębiony

Autor wiersza: 
emcek

przeszkodą jest moja cisza
wydrążona jak łódź
opływa słowa stopnie
wspinam się każdym oddechem

łatwiej policzyć gwiazdy
gdy milczenie kładzie się cieniem
jak drzewo przerasta wiatrem niebo

strącam deszcz z dłoni
mogę być tylko myślą
z nosem przy ziemi

kanciastość stołu jest w rzeczywistości
snem o który wciąż się potykam

Sen

Autor wiersza: 
Marcin Bartłomi...

Jeszcze podróżujesz we mgle krainy Słodkich Snów
Paź ognistej Tarczy chce Cię zbudzić pocałunkiem
A Ty...wciąż...gdzieś tam, odkrywasz światy znów
I każdym w galerii zachwycasz się rysunkiem

Póki świadomość muzeum nie zamknie, to spokoju
Czas schowa Twe sprawy w szkatule codzienności
Która szarpie Cię za ramię, kreśląc kontury pokoju
Dziś dzień Imienia Twego, a to powód do radości!

Brak sufitu w Twej komnacie, w górze czyste niebo
Na łóżko Twe spada wielki deszcz wonnych kwiatów
Gdzieś daleko ktoś na szable walczy z cieniem i potrzebą
Ułożenia skrawków myśli, świątecznego poematu

Inspiracja przez lunetę odszukana w płaszczu nocy
Z którego dziś siedząc w rydwanie zbierasz gwiazdy
......na szczęście
Nie jest w księgach napisane, nie wyrzekli nic prorocy
Że nie możesz podróżować Małym Wozem podróżować coraz częściej

Gdy tymczasem ktoś ostrzy kolejne pióro pisania
I rozwija blady pergamin przy świecy blasku niespokojnym
Ty także jak każdy człowiek bierzesz się do układania
Swej sztuki w teatrze życia, broń Boże w teatrze wojny

Hipokrates napotkawszy Cię, wsunie Ci ukradkiem mlecz
Niech duchowne i cielesne będzie zdrowie Twoje
Odyseusz z uśmiechem wręczy silnej woli miecz
Abyś swe więzy gordyjskie rozcięła na dwoje

Bądź zawsze sobą, omijaj nieprzyjemnych ludzi
Wiatr to szepce w uniesieniu, czy kto o człowieczej mowie?
Czy to jawa, czy z zamiarem chcesz koniecznym się obudzić?
Ktoś starannie stawia kropkę po ostatnim w wersie słowie

Oczom Twym się ukazuje widny pokój wraz z sufitem
Na pościeli tylko wzorek kwiaty znamionuje
Gdzieś koperta do wysłania z wypełnionym czeka PIT-em
Nikt na Ciebie z eliksirem czy też mieczem oczekuje

Lecz przez okno wyglądając, słysząc miasta dźwięki
Wzrok przykuwa Twój...młodzieniec na czarno ubrany
Za nim leżą rozsypane kwiatów wonnych pęki
A on patrzy w Twoją stronę, uśmiechnięty, zadumany

Machnął ręką na pożegnanie mijając mężczyzn, psy, kobiety
Poszedł dalej tworzyć swiaty, z myśli swych wszelakich
Kiedyś w porze Twego święta, znów nadejdzie czas poetów
Może znów zapuka do drzwi snu, zgadnij, kto to taki?

Zobacz

Autor wiersza: 
emcek

oto świat na dłoni
im mniejszy tym lepiej
wyrósł w ogrodzie jak róża
przewiązana deszczem

mniej znaczeń przewróconych drzew
nie unikam przestępuję cienie i słowa
dalej czyste kartki zapisuję palcem
spojrzeniem pod słońce

tyle mówię więcej przemilczę
jak woda zmęczona falą
znajdę kamień lżejszy od nocy
i myśli przekupione światłem

Na wyrywki

Autor wiersza: 
emcek

Od czasu do czasu nie mogę,
chłodzę twarz przylepiony do szyby.
Zachęca wiatrem las ze ścieżkami
w każdą inną stronę.

Pod górę jest łatwiej, gdy pomyślę
jaki jestem niepotrzebny przemijaniu.

Utykam czy tylko marzę,
parą rąk i spojrzeniem jak sen na jawie.
Śnię dalej, krócej niż motyl,
oddzielony od znaczeń.

Miłość-taka prosta..

Autor wiersza: 
piotr-ka

Poszłabym za tobą wszędzie
Lecz muszę raz jeszcze
Pozwolić ci, spojrzeć mi w oczy,
Czy znajdę tam siebie

Poszłabym za tobą tam
Gdzie zaprowadzi mnie
Twoja ręka w mojej dłoni
W pełni wspólnego ciepła

Poszłabym za tobą w taniec
W którym zgasną inni wokół
A miłość przemieni się w cichość
wzlotów bez powrotów

I już tam zostaniemy
Bez dróg, bez zdarzeń
Sobą nasyceni, senni.
Dobrze, że poszedłeś ze mną.