piórem
piórem
tylko pióra są wieczne
i magiczne miasto Rzym
nasza miłość skończona
kto zawinił, jak i czym
tylko głupcy w to wierzą
że zagadki znają sens
życie karty rozdaje
sama podstęp serca zwęsz
tylko wariat uwierzy
że miłości nadszedł kres
życie ciebie zabrało
twego serca wciąż chcę strzec
tylko teraz w marzeniach
tulę ciało wabiące
głaszczę dłonią po włosach
zrywam kwiaty na łące
tylko jak je wręczyć mam
zmienię chabry na wersy
a bukiety na wiersze
w nich tęsknotę umieszczę
niezwykłość
czasami wystarczy się zatrzymać
żeby zobaczyć coś niezwykłego
ale aby zobaczyć niezwykłość
nie wystarczy stanąć obok tego
żeby się zatrzymać, trzeba bardzo
pragnąć zobaczyć coś niezwykłego
a żeby to coś było niezwykłe
trzeba się przyjrzeć stojąc, nie pędząc
lecz, żeby bardzo dobrze się przyjrzeć
nie wystarczy patrzyć godzinami
trzeba mieć jeszcze dar spostrzegania
pochłaniać niezwykłość zmysłami
i nie każdy wie, że ma taki dar
nie każdy w to, że ujrzy, już zwątpił
ale wszyscy, chcący i niechcący
biegną, zatrzymują się wyjątki
ty jesteś wyjątkowa
Po spacerze
(19 czerwca 2011)
eteryczny sen
wychodząc na łóżku położyłem różę
nim się obudziłaś w pościeli gdzieś wsiąkła
wieczorem gdy wrócę w bieli się zanurzę
po zapachu znajdę płynącym z jej pąka
płatkami popieszczę ciało brzoskwiniowe
pocałuję uśmiech zliczę wszystkie dreszcze
szeptu będziesz słyszeć kochającą mowę
a twój szybki oddech przerwie słowo jeszcze
Biegniemy ...
BIEGNIEMY …
Wzdłuż piaszczystego brzegu
W radosnym uniesieniu
Biegniemy
Przeskakując muskające delikatnie brzeg fale
Jak morze bezkresne, bezkresnie szczęśliwi
Biegniemy przed siebie
Biegniemy
Jak najdalej
I nieważne dokąd
I nieważne jak długo
Beztrosko
Bez żadnych bagaży
Bezkresnie szczęśliwi
Po prostu przed siebie
Biegniemy
Biegniemy wzdłuż plaży
W witającym dzień słońcu
Wyglądamy
Jak z aniołem anioł
Biegnący po wodzie
I chociaż biegniemy
To czas wkoło stanął
Nas jednak zatrzymać
Nie może
A na wydmie
Wśród krzewów dzikiej róży
Rozleniwiony słodkim zapachem
Jak w narkotycznym upojeniu
Wiatr szemrze cicho
I u wydmy podnóży
Przesypuje piasek
Ziarenko po ziarenku
W bezruchu tkwi
Rozleniwione srebrzyste morze
Gładkie
Jak obrus na stole
I jak kordonkowa serwetka
W białym kolorze
Siedzą bez ruchu
Mewy na wodzie
Wkoło
Czas jakby stanął …
Słońce przed nami
Ozłaca nasze twarze,
A my biegniemy …
Biegniemy
Niesieni na skrzydłach
Spełniających się właśnie marzeń …
I chociaż
Żegnające dzień słońce
Za nami na piasku
Maluje długie cienie
My biegniemy
Biegniemy po plaży
Bezkresnie szczęśliwi
Nie spoglądając za siebie
powroty
drżącymi opuszkami palców
pieścisz obraz jego słów
(kochałaś kształt każdej litery)
widzisz nadzieję i miłość
barwę waszych oczu w tafli jeziora
ziarenka szczęścia na brzegu
czujesz ciepło tamtego lata
i ból tęsknoty (tamtej?)
smak kłamstw i gorycz rozstania
ile już lat minęło - nieważne
jaśmin pachnie tak samo
czekanie na anioła
czekanie na anioła
ona zbiera anioły, a on diabła warty
z ogarkiem wiary jeszcze liczy w obrót karty
rozdarty na cztery świata strony, wyrywa
kartki, w piekło-niebo składa – wróżba fałszywa
do kolekcji nie trafi, tylko szlag celnie w niego
stopą dotknie z chęci bruku i nic dobrego
go nie spotka, tylko tego co w szczególe tkwi
i w dół, może wróci, choć tam klamek brak u drzwi
między kalką a sercem
biegnie gdzie pieprz, gdzie ziele angielskie, anielski
uśmiech dziewczyny w czarnej sukience; nic więcej.
pustka pod skórą, bladą jak księżyc, co w pełni
blaskiem opala, dyktując wiersz na dwie ręce,
szczupłe tej samej, kiedyś w zielonej, zbyt krótkiej.
długo czeka na maj, na zapach konwalii
w południe; to niemało, szczęścia ułamki,
więcej z chabrów wypłynie i szarość zabarwi
do połowy, a reszta? starczy. ściąga czarną,
ubiera błękit, cuda dostrzega; żołędzi
deszcz, biedronki we włosach i wrzosy. wreszcie dłoń
chwyci za dłoń, a ja wypadnę gdzieś spomiędzy.
P...p...proszę
P...P...PROSZĘ
P … p … proszę
Za…za…zapleć mi wa…wa…warkocze
Na na na wietrze
Ca…ca…cała dy…dy…dygoczę
A po chwili zza chmur szarych
Wyjrzało złote słońce
I posłało ku ziemi podarek
Złociste ciepłe promienie
Wszechogarniające
Ciepło
Dla mnie i dla Ciebie
I w jednej chwili
Twe ciepłe dłonie
Gorące spojrzenie
Uczucie płomienne
Jak ptasie piórko
Wznoszą mnie nad ziemię
W wiarę przemieniając nadzieję
I wzlatam nad światem
Wśród biedronek i motyli
Taki cud jest możliwy
Tylko latem
Inną porą roku nie powtórzysz
Takiej chwili
Z wiatrem wplatasz w me włosy
Zioła i polne kwiaty
Uczucia szeptem wyznane
Wiatr unosi nad światem
I rozrzuca gdzieś w górach nad lasem
Lecz nie milknąc powtarzane echem
Trafiają głęboko, głęboko
W moje serce
Nie potrzebuję więcej słów
Wyjąkanych na wietrze
Na skrzydłach uczucia twego wzlatam
I ku niebu ślę ciche pacierze
Oby lato było wieczne
Szczęśliwi
Unosimy się ponad światem
Wśród biedronek i motyli
Taki cud jest możliwy
Tylko latem
Inną porą roku nie bylibyśmy
Tak szczęśliwi
to tylko wiersze
jesteś blisko, lecz gdy znikasz,
to cię szukam w strofach wierszy
jedne mają twoje oczy
drugie włosy, trzecie usta...
jednak wokół zimna pustka
jedne smutek, inne uśmiech
pośród chabrów spacerują
albo pędzą gdzieś w emocjach
ale żadne nie są tobą...
tylko kalką papierową
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 111
- 112
- 113
- 114
- 115
- 116
- 117
- 118
- 119
- następna ›
- ostatnia »