GRADACJA

Autor wiersza: 
małgosia dobrowolska

blaszana pani ubrana w szarą kieckę w
jeden czarny groszek,gdzieś z boku- całus od złośliwego; a
w środku porządnie wgięta; umalowana pstrokatymi
napisami; ktoś nie przepada za jej istnieniem! blizny mówią
same za siebie! albo obojętność albo zniszczenie!

rzucam pogardliwe oko w jej stronę, a co?! jak wszyscy
to ja też! nie będę gorsza, bo będę sama; krok do przodu,
oglądam się za siebie,a ona drgając zwija swoje szczupłe ciało
pod moim nienawistnym spojrzeniem; trach! kolejne wgięcie
gotowe i otarcie o płot cementowy, i jeszcze większe w sukni
rozdarcie; teraz już wiem dlaczego ona taka pokiereszowana;
nie odchodzę, patrzę, czekam na ciąg dalszy, co zrobi?
płacze, wodą oblewa zimne ciało;

- dlaczego płaczesz? dlaczego drżysz cała?
- boję się...- mówi; podchodzę bliżej i tulę mocno do siebie;
- czego?- ocieram łzy z czułych nieczułych polików, odgraniam
litery z jej czoła;
- życia...
- życia?! a widziałaś życie? to ono zadało te rany?
- tak! nie! nie wiem! człowiek wiem jak wygląda...
- a ja kim jestem? życie to nie jeden a wszyscy ludzie; od złych są gorsi, a od dobrych lepsi;
- zabierz mnie stąd...- szepnęła cichutko

spacerem do domu; jest duży i sporo tam miejsca; stanęła
pod oknem, obok kaloryfera- żaluzje zastępuje i pracę tego
ostatniego też, bo ma w sobie bardzo dużo ciepła; i ja
nie jestem już sama;

gong

Autor wiersza: 
poczytam

gong

 

całą noc walczyłem z nocą

rozpocząłem przed północą

dniem zmęczony, nieszczęśliwy

ring to pokój, ściany liny

 

na trybunach same gwiazdy

miejsca w loży tylko dla zwid

księżyc w roli sekundanta

ciebie nie ma, ze snem randka

 

uderzają fale w klify

spokój mój jak łuk rozbity

w każdej rundzie myśli dręczą

bronię się już siły resztką

 

noc też słabnie, ciemność blednie

chyba zaraz mi ulegnie

bo nadchodzi świt pomału

tuż przed wschodem, cios i nokaut

 

 

 

PSZCZELE JAJKA

Autor wiersza: 
małgosia dobrowolska

dziś kamery mych oczu skierowałam na
bukiet w wazonie; dość nietypowy, specyficzny,
a i sam szklany instrument niczego sobie;

oto,Panowie i Panie, butelka po piwie z
nagą gałązką drzewa w środku; wtulone w siebie
na poboczu życia jak dwie śpiące (zakochane?)
podróżne;

może pijane? butelka spełniona, a gałązka
przepełniona szklanym atrybutem; pierwszą zmogła
jeszcze świadomość,że jest butelką piwa, a tą drugą
może,że czuje się ledwo żywa;

"nie," zabrzęczał bączek przyczjony za drzewem
"gałązka chciała być różą, a tamta powiedziała,że jest
wróżką," i co? "poszła na to! sam widziałem," została
pijakiem? pewnie teraz samochód przejedzie jej głowę,
albo ciężki but zgniecie wątrobę;

bączek sączył dźwięki do mego ucha:"chodź do mnie,"
wabiła "spełnię każde twe pragnienie," "chcę być różą w
wazonie," "różą? pfi... to dla mnie pestka! zrobię to dla
ciebie! tylko o małą przysługę poproszę!" "tak??" "zostań
mym przyjacielem, poznaj moje wnętrze, moje dobre serce,
wysłuchaj mnie do końca, pomóż mi być sobą; oddaj mi
swój czas, oddaj mi siebie;"

gałązka zielona, naiwna,życia nieznająca,poszła jak
mucha wprost do gardła pająka;

ja nie chcę być różą! ja jestem ziele, łąkowe ziele;
pachnące i jest mi z tym dobrze; to inna opowieść;

jest też opowieść o róży co chciała być parterowym
słonecznikiem; ta z kolei trafiła pod ptasie skrzydła
i zwinne pyszczki kłujące jak dzida;

zmieniać status quo rzeczy to być jak pszczoła co
zamiast złotego miodu chciała znosić złote jajka;

dajcie spokój! ale kto jadłby te ziarenka? a może to
byłyby jajeczne ziarnka i na drzewach rosłyby jajka?
co ja gadam??? idę spać, przepraszam;

Zaduszki

Autor wiersza: 
JSK


Z coraz większym bagażem wieńców i płomieni
Żwirowymi ścieżkami odświeżam wspomnienia;
W bezimienność się jeszcze byt nie całkiem zmienił,
Mój czas już zapisano w innych nieistnieniach.

Blady ognik nieśmiało przywiera do knota
Zwilgotniały nostalgią nie umarłą jeszcze,
Cienie wzajem się wiją w bolesnych zalotach,
I giną biegnąc cicho w niepoznaną przestrzeń.

Wieńce nieokazałe, na miarę ciężaru,
Roznoszę jak listonosz w kąty przeznaczenia
Natrętna myśl w głąb sięga tajemnych wymiarów,
Jakieś głosy i szepty w ozdobnych zbutwieniach.

Mylę drogi w alejkach, błądzę ku rozstajom,
I nie wiem, czy ja wołam, czy też mnie wołają.


.

wdech, wydech

Autor wiersza: 
poczytam

wdech, wydech

 

chwilę żyłem by pisać, dziś tylko oddycham

słowa w wierszach esencją, z niej gorzka herbata

sam wypiję do końca, w niepewności wytrwam

a z łzy kropki nie będzie, nie spadnie jak virga

 

PSEUDO-ZAGADKA

Autor wiersza: 
małgosia dobrowolska

jesienne, smukłe, brzozowe piękności zaplotły warkocze z
własnych włości- w barwach kasztanowych jegomości; mięciutkie
jak wata, jak puch wybornej jakości; ho! ho!

na wędkę mego wzroku ułowiałm papierek co rozsiadł się na nich
jak mysz w domowej zalewie; gorzej mają pod nimi schowani; liście
zjechały na parter windą powietrza i bezwstydnie ciało swoje
położyły na porzuconych, niechcianych, śmierciolubnych elementach
naszego społeczeństwa: jak choćby pijana butleka co głowę rozbiła
o chodnik,lub letnia sukienka pustej czekolady co oczu nie razi,
i nawet skrawek ostrej jak brzytwa szyby nieświadomej drzemiącej
w niej siły; ci spłaszczeni jesiennym dywanem mają najgorzej;

co widzisz ominiesz,ale już pod plackiem na miny możesz trafić;
bałabym się spaceru po takim lesie; wchodzić tam nie muszę!
podziwiam z daleka; jak długo będzie tu leżał ten chodnik
zabandażowany? mówiłam!- spacer grzbietem tej pseudo-zieleni
uważam za niepoważny;

podobno liście zleciały też z nieba, a nie tylko z głów jesiennych jaśniepanien, bo trzeba było coś naprawdę nie zakryć; trzeba coś schować, przechować! żeby uratować? nie stracić?? strach fruwa na skrzydłach tego co schowane i do
krwi pięty serca rani;

może masz nie zobaczyć? nie odkryć? nie zniszczyć? trzymać się
z daleka? kamuflaż; kamuflaż duszy... kamuflaż ciała... barwy
ochronne, domek ślimaka, ubranie robocze? przed kim? przed czym? przed zjawą? a może dla kogoś?

niech brzozowe pukle leżą! ty podziwiaj z daleka; czas i tak
wszystko rozkruszy, zedrze, połamie, odkryje, rozszarpie jak
lew wściekle krwi żądny; warto tracić czas na udawanie? prędzej czy później twarz twoją! prawdziwą! poznamy!!! wynik będzie ten sam, a czas zmarnowany;

We mgle

Autor wiersza: 
JSK

Na nieopatrzne strzępki słowa
Echo zarzuca swoje sidła,
Treści nie można nigdzie schować,
Sens się rozciąga na prawidłach.

Płyną nadwyżki słów niechcianych,
Wzdłuż amplitudy spraw i losów;
Rozum nadmiernie uwikłany
Nie chce swojego słyszeć głosu.

Coś się wydarza tu i teraz,
Złuda się może nocą wyśnić,
Zginęły asy w pikach, kierach
A z blotek nie ma nikt korzyści.

W przestrzeni rosną jakieś ściany,
Wilgoć, opary. Nic przede mną.
I tańczy bełkot spraw pijanych
I coraz szybciej kwiaty więdną.

.

Historia Zgredka.

Autor wiersza: 
ula

Owocem z wielkiej miłości zrodzony
krótko szczęściem obdarzony,
historia tak losy pogmatwała
małemu Zgredkowi Ojca zabrała.

Ciężkie powojenne lata sprawiły
sierotę miłości ojcowskiej pozbawiły,
miał już wprawdzie nową rodzinę
w której źle traktowano dziecinę.

Wśród rówieśników aprobaty szukał
nieszczególnie szła mu nauka-
w literaturze szukał ukojenia
pod jej wpływem świat chciał zmieniać.

Na krótko zapragnął stabilności
by nie zawieść matczynej miłości,
pokazać że jest stateczny i ułożony
szukał kandydatki na żonę.

Małżeństwo nie bardzo mu służyło
zamęt w jego życie wprowadziło,
rozrywek mu było trzeba
jak głodnemu-wody czy chleba.

Ze Zgredka dziś -Zgred stary
ciągle szuka aprobaty i chwały,
jak Kameleon wciąż się zmienia
licząc że zaczną go wszyscy doceniać.

Zarabia wciąż na epitafium:
żył kiedyś pewien człowiek
nie syn,mąż,ojciec czy dziadek
zagubiony dziwny losu przypadek.

ŚLUB

Autor wiersza: 
małgosia dobrowolska

dziś nad głową i przed sobą zobaczyłam szpaler
zbudowany z drzew wysokich, ślicznych; czułam się
jak panna młoda;

"Kobieta Życia," pomyślałam; "Życie jest moim
Wybrankiem, a ja Jego ukochaną;"

długo na mnie czekał, bo czymś zajęta
albo nieświadoma, ciągle byłam niegotowa;
a jaką drogę przebyłam,by w końcu usłyszeć
od Niego te słowa! czekał cierpliwie, bo teraz
wiem,że mnie kochał, mnie!!! kocha!
to Jego wybór, Jego chcenie a nie
rodziców czy znajomych życzenie;

"Boże ja się nadaję do kochania??? ja??
takie... takie... ja?" ale to prawda! a Męża
mam najwierniejszego ze wszystkich! jest
przy mnie,bo jestem, a nie dlatego,że mam
sukces, auto,urodę,wagę,nadwagę,niedowagę,
krzywe nogi, proste włosy;

Ludzie!!!!! On mnie kocha! w ogóle ,że ktoś
mnie kocha! jestem zakochana,kocham!

czy ktoś z was miał na swoim ślubie szpaler
z drzew? grała nam cisza i chór aut śpiewał,
ptaszki i owady- głosy drugie; ciekawe jak
nasze dziecko będzie wyglądać?? a! przecież to
obojętne! żeby tylko usłyszeć,że już jest!
to wystarczy! przecież wszystko co należy do
Życia nie jest złe i jest grzechu warte;

Pożegnania

Autor wiersza: 
JSK


I zamarzł sen mój nieprzespanej nocy,
W opadłych liściach nie znajdując ciepła;
Gasną wspomnienia, brak wizji proroczych,
Ciemność coś gada, lecz nie wiem, co rzekła.

Odchodzi wolno, gdzie obcy zaułek,
Pamięć zgarbiona pod własnym ciężarem,
Bolesne słowa i myśli niektóre
Nierozgrzeszone, czekają na karę.

Ogień dogasa w spalonych konarach,
Choć trwając, węgle jeszcze czulej liże,
Usłyszysz kroki jeśli się postarasz;
I będą blisko, choć wcale nie bliżej.