Dedykacja

Autor wiersza: 
ula


Cóż dać mogę, daję siebie
z całym dobrem i urokiem-
poczułam się jak w niebie,
dobra ubywało z każdym rokiem.

Gdzie ten znak, płynący z wiary
słowa,obietnice - sens straciły,
gdzie przysięga, poświęcenia i ofiary
nasze połówki bezpowrotnie się pogubiły.

Pisał, że znak przed nami,
że zaczyna jaśnieć świtem -
okazały się złudnymi majakami,
wspólnie przeżyte lata - mitem.

Samotność

Autor wiersza: 
nemesis77


Samotność
To takie proste słowo
kojarzy się nieodzewnie z cierpieniem
ale kiedy ja patrzę na Ciebie
samotność nie boli jak zwykle
raduje się byciem tu i teraz
choć ty pewnie nie wiesz dlaczego.
coś się skończyło
i zaczęło coś nowego
Jak szybko się przyzwyczaję?
Tak szybko świat wokół przemija
Mimo że jestem częścią tego świata
Chcę być stałą na oceanie zmian
Choć rozwój jest rzeką
Samotność lekarstwem
towarzystwo zabija

Tresuję słowa

Autor wiersza: 
biedroneczka2

słowa wetknięte w serca kieszenie

tresuję rano skrzywieniem twarzy

czasem zabijam jednym spojrzeniem

nim je zdążę ironią zarazić

kiedy niepewność rodzi zwątpienie

a smutek pod schody podchodzi

łatwiej się wtedy rzuca kamieniem

niż rozgoryczenia łagodzi

strzępy rozmów w plenerze rdzewieją

uśmiech odcięty toporem się słania

umrze zaraz z ostatnią nadzieją

w gaszonym wapnie w stercie gdybania

wkoło rozrzucając krwawe mięso

nakarmią sępy resztką godności

nacieszą oczy wymowną klęską

bez sumienia obedrą do kości

po cóż siać zamęt zbierać domysły

prościej jest usiąść wspólnie przy stole

i z kompromisem wytężyć umysły

niźli w tym piekle gotować smołę

***

Autor wiersza: 
warkocz


Spochmurniały błękity popołudniem styczniowym,
pomarszczyły niebiosa, otuliły świerki.
Srebrnych piór nie zgubiły rozmarzone anioły
zapatrzone i głodne długiej górskiej włóczęgi.

I rozsiadły się cicho u podnóży Grzesia.
Skrzydłem lotnym i śmigłym mącą rześkie powietrze.
Wnet zastanie je wiosna, nim swe oczy nacieszą,
a ja zdążę po cichu namalować je wierszem…

A ja zdążę w ich skrzydlej, bladej, chmurnej huśtawce
uspokoić swe myśli jakimś smutkiem zbełtane.
Swoją duszę nakarmię i uleczę – jak zawsze.
W serce wiary naleję jak w gliniany dzbanek,

w Chochołowskiej zostawię, niech błądzi pośród zmierzchu.
Zapomni i wybaczy, smutek rozrzuci z wierchów.
Jej pięknem urzeczone, pokocha każdą skałę,
znowu… bo… cóż… jak i ona… serce jest doskonałe!

Kolory łez

Autor wiersza: 
Gregorsko

popatrzeć chciałem
choć raz z odległości
sufitu

rozmienić drobne
na jeden stały banknot
uczucia

matowy skreślić
całą gamą nowych
kolorów

ostały się jedynie
suche plamy atramentu
łez

Szept i cisza

Autor wiersza: 
Gregorsko

nadzieja wystaje jak słoma z buta
dopóki nie nadejdziesz

służyłaś wielu katom
trzymając na postronku szczęście

chciałem dnia spokojnego
bez huraganów potyczek

zeszyty zapisałem wspólnych chwil
nie chciałaś serca słyszeć

teraz trącamy koniec fal
potokiem łez i życzeń

zerwijmy wreszcie z piasku ślad
odejdźmy z szeptu w ciszę

Ostre cięcie

Autor wiersza: 
Gregorsko

na stołach leżą
kości zastałe
talizmanem śmierci

szelest kar
słowem skargi
gilotyny

łańcuchami spętane
trzy światy
pośrodku tęczy

nóż zdrady
najgrubszą
tkanką organizmu

Samotne drzewa

Autor wiersza: 
Gregorsko

połacie polan
mróz szarpie
niewygodnym śniegiem

przecznice lasu
żal przysypał
pustostanem oczu

plamy bieli
pod dachem
marzną tylko sosny

ponury wisielec
pętla monotonni
na pograniczach strachu

Jesienne nastroje

Autor wiersza: 
Zofia Szydzik

Jesienne nastroje

Deszcz nieśmiało siąpi, bo tak wypada
po szybie spłynąć, wezbraną kroplą dżdżu.
Na zagonach mgielny koc listopada,
w mojej kuchni kawa na granicy snu.

Obok kubka przysiadło zamyślenie
skromnie, jakby nie chciało zmącić ciszy.
Przy stole mocują się: chęć z odrętwieniem,
chcąc, nie chcąc – kibicuję - bo muszę!

Radość życia z bagażem już na przyzbie,
skradła wszystkie, kolorowe dnia wątki.
Myślą, jakby w pogoni stąd do nigdzie,
wlokę po chropowatości moje szczątki

w rozproszeniu, co krztuszą się oparem.
Szastam nimi po kałużach w dłuż i wszerz,
potem wieszam na płocie - niczym łachy stare,
czuję nasiąkam ...to deszcz! To tylko... deszcz!


Wink

w garażu

Autor wiersza: 
emcek

znowu widzę go za rogiem
uśmiecha się macha ręką
ma przyzwolenie
aby pokazać swoją prawdziwą twarz

samochód od dawna stoi pusty
bez załączonej do środka
karbowanej plastikowej rury
która z każdym wydechem
opluwa mu twarz

finał wszystkich przyczyn i skutków
jak pęknięta szyba
wciąż rozcina pamięć
zgromadzony w jednym miejscu
przeciągły skowyt